Falkon 2018 – nasz rozkład jazdy

Już dziś widzimy się w Lublinie na Falkonie! Również i w tym Programie Konwentu znajdziecie parę punktów, które przygotowaliśmy specjalnie z myślą o Was! Kilka prelekcji dla Mistrzów Gry i Graczy w ramach inicjatywy zGRAJmy się!, trochę o mackach i Zewie Cthulhu, dwa panele dyskusyjne z naszym udziałem i do tego organizacja Konkursu NeRd – będzie się działo!

Jeśli nie możecie być z nami, zajrzyjcie na nasze kanały – na Facebooku oraz YouTubie na pewno zamieścimy krótkie relacje z konwentu. Serdecznie zapraszamy!

Pancerz dla Wiewióry

Czasami są takie sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Czasami wystarczy dać odrobinę siebie, żeby komuś bardzo pomóc.

Znana w fandomowej społeczności, Ania Płócienniczak-Babilon vel Wiewióra, walczy z rakiem. Nie poddaje się, ale jak to często bywa, okazuje się, że z leczeniem w naszym kraju nie jest tak różowo, jak byśmy chcieli. Lek, którego potrzebuje Wiewióra, nie jest w Polsce w jej rozpoznaniu refundowany, a roczna terapia to koszt około 150 000 zł. Sama nie udźwignie, ale przecież sama nie jest! Również i my postanowiliśmy zaangażować się w zbiórkę na Pancerz dla Wiewióry!

W związku z tym serdecznie Was wszystkich zapraszamy do licytacji sesji, które postanowiliśmy w imieniu naszego Stowarzyszenia wystawić na aukcje. Są to:

   

Wszystkie szczegóły znajdziecie w linkach powyżej. Nasze licytacje kończą się w najbliższą niedzielę, 16 września o północy, a i z pozostałymi blisko 300 aukcjami, które pojawiły się w grupie w ciągu ostatnich kilku dni, warto się zapoznać, bo można znaleźć tam wiele RPG-owych perełek.

Dołączcie do grupy na Facebooku, wystawcie coś, zalicytujcie!

Jeśli nie chcecie niczego kupować ani sprzedawać, możecie też pomóc dokonując przelewu na dowolną kwotę na konto Fundacji:

Fundacja Sedeka
ul. Grzybowska 4 lok. 132, 00-131 Warszawa

numer konta: 93 2490 0005 0000 4600 7287 1845

Ważne: w tytule przelewu proszę wpisać: 11576 – grupa OPP – Płócienniczak-Babilon Anna (tylko wówczas pieniądze trafią na jej subkonto).

Darowizny te można odliczyć od podatku, w czasie rozliczania rocznego PITa, w wysokości do 6% od dochodu rocznego osoby fizycznej.

Więcej informacji o Ani i jej walce z rakiem znajdziecie też na tej stronie.

Copernicon 2018 – nasz rozkład jazdy

Już w najbliższy weekend widzimy się w Toruniu na Coperniconie! Oczywiście, w Programie Konwentu znajdziecie kilka punktów, które przygotowaliśmy specjalnie z myślą o Was! Nie zabraknie prowadzonych przez nas sesji, programu warsztatowego dla Mistrzów Gry w ramach inicjatywy zGRAJmy się! oraz prelekcji dotyczących poszczególnych systemów RPG. Serdecznie zapraszamy!

 

Niemy krzyk Edynburga – Polcon 2018

Czasem mamy okazję zagrać sesje, które mocno zapamiętujemy, tak też było dla mnie na tegorocznym Polconie. Wraz z ekipą GRAJ! Kolektywu pojechaliśmy, aby poprowadzić warsztaty oraz sesje feedbackowe w ramach zGRAJmy się!. Myślę, że pomysł dobrze zadziałał i miło spędziliśmy czas. Wieczorem po warsztatach uznałem, że pokażemy, jak u nas wyglądają sesje i jak gramy. Punkt programu w ramach, którego można było zobaczyć sesję na żywo i ocenić samemu. Celem tego zabiegu było podzielenie się z innymi tym co nas jara i zwrócenie uwagi na te elementy, które ja, jako mistrz gry, lubię i co sprawa mi radość podczas zabawy.  Byłem później otwarty na feedback i rozmowy, aby lepiej omówić to co wydarzyło się podczas rozgrywki. Jako gracze dołączyli moi stali członkowie drużyny, czyli Marysia “Merry” Piątkowska, Patrycja “Dziczka” Olchowy, Karol “Dzik” Olchowy.

Historia, którą graliśmy była po części inspirowana sesją Mike Morrisona, którą graliśmy z autorem na Polconie, a po części powstała dzięki mojej wizycie w Edynburgu i przeczytaniu po raz kolejny opowiadania “Szepczący w Ciemności” Lovecrafta. W efekcie przenieśliśmy się do Edynburga z 1645 roku i czasów Czarnej Śmierci oraz wyzwania, przed jakim stanął jeden z medicusów.

 

Przyznam się, że zwykle mam mieszane uczucia wobec poważniejszych sesji podczas konwentów, ale uznałem, iż poprowadzę tę przygodę, tak jak to robię w domowym zaciszu. Gracze wcielili się w dwóch żołnierzy przydzielonych do współpracy z medicusem i tak Merry otrzymała postać Alistera Crowa – ambitnego i pewnego siebie młodego dowódcy, Patrycja zagrała Fergusem Grantem – starym i zniszczonym przez życie zdegradowanym majorem, a Karol otrzymał w swoje ręce Johna Paulitiousa – naukowca i alchemika chcącego wznieść się na wyżyny i stać się największym odkrywcą swoich czasów.

 

Choć historia rozpoczęła się od przyjazdu do domu malarza, to wcale nie skupiła się na obrazach, a na morderstwie, które miało tam miejsce. Już od pierwszych scen było coś nie tak. Wymalowany dom w każdym calu, każda deska, każdy przedmiot w przedziwnej ferii barw, a z piwnicy unoszący się duszący zapach grzybów. Nie chcę za wiele mówić, bo może będziemy kiedyś mogli wspólnie zagrać w tę historię, jednak rzuty na poczytalność pojawiły się dość szybko. Zwykle historie Cthulhu prowadzę spokojnie i stopniowo wprowadzam coraz to dziwniejsze sceny, tym razem postawiłem na inny układ fabularny, a sceny nasilały się, mimo że udało się zacząć z wysokiego pułapu. Takie rozwiązania są czasem ryzykowne, gdyż nie wiemy czy grający poczują od razu klimat, ale przekonuję się, iż jest to najbardziej optymalne rozwiązanie do jednostrzałów. Scena otwarcia musi być wyjątkowa i dać nam mocne zaczepienie w opowieści.

Jak wspomniałem wcześniej, ta historia powstała w mojej głowie dzięki wizycie w Edynburgu. Głównie dzięki wizytom na starych cmentarzach, w kryptach, czy odwiedzeniu Mary King's Close, starej uliczki w podziemiach budynków. Tutaj właśnie, ukryci w ciemności, chorowali na Czarną Śmierć obywatele miasta. Oczywiście takich miejsc było wiele, jednak specyfika klimatu oraz otoczenie bardzo mocno mnie nakręciły.

Żałuję tylko, iż nie nagrałem sesji w wersji audio. Coraz bardziej przekonuję się do takiej formy udostępniania materiałów z sesji. Ostatnio nagrałem inną pojedynczą przygodę i mam nadzieję, że niedługo ją zamieścimy na naszej stronie.

To tyle ode mnie!

Włodi

P.s. Zdjęcia pochodzą z jednego z cmentarzy w Edynburgu, była to moja inspiracja do stworzenia tej przygody.

Wieści z Ponyville

Jesteście spragnieni nowych wiadomości prosto ze świata uroczych kucyków z Tails of Equestria? Wydawnictwo River Horse przychodzi z odsieczą!

Już wkrótce na sklepowych półkach pojawi się nowa książkowa przygoda. W “Judge Not by the Cover” nasi dzielni bohaterowie podążą za wskazówkami pozostawionymi przez Star Swirl the Bearded, twórcę ponad 200 zaklęć, którego imieniem nazwano całą półkę z magicznymi księgami w Bibliotece Canterlotu (tak, Twilight Sparkle go uwielbia i nawet ma inspirowany nim kostium…). Mapa skarbów poprowadzi ich do magicznej bliblioteki, która pojawia się tylko raz na 100 lat. Sam Star Swirl the Bearded nigdy jej nie odnalazł, nie powiedziane jednak, że naszym bohaterom się to nie powiedzie. A to, co znajdą w środku, może przerosnąć ich najśmielsze oczekiwania! Czy uda im się odkryć sekrety tego miejsca? Czy poznają tożsamość tajemniczego kustosza? Czy Dea, czująca książka nieznanego pochodzenia, stanie się ich sojusznikiem czy wrogiem? Papierowe golemy, Armia Origami i mnóstwo innych tworów czeka na naszych śmiałków!

Ale to nie koniec nowinek! Już niedługo mieszkańcy Hiszpanii i Francji będą mogli cieszyć się wydaniami tego przesłodkiego RPGa w swoich narodowych językach. Wszystko za sprawą hiszpańskiego wydawnictwa Crazy Pawn i francuskiego Black Book Editions. Co ciekawe, do końca roku powinny pojawić się nie tylko wersje językowe podręcznika głównego, ale też części dodatków. Jest to obiecująca wiadomość i trzymamy kciuki, by znalazło się również polskie wydawnictwo, które podejmie się propagacji tego systemu RPG w naszym kraju.

A na koniec podrzucamy Wam link do sekcji downloads, gdzie znajdziecie świeżutkie, gotowe do pobrania karty postaci dla jednorożców, pegazów i kucyków ziemskich obłu płci oraz wersję “creature” dla innych grywalnych w świecie Equestrii ras. Enjoy!

To ja podchodzę na 2 cale i go tnę…

Pierwszy odcinek Stranger Things, lata 80. Bohaterów (i antagonistę 😉 ) pierwszy raz spotykamy grających w piwnicy w D&D. Na pewno wielu RPG-owców pomyślało: “Wow, jak super. RPG-i w serialu! MG stojący za ekranem, każdy gracz z kartą postaci, jest decydujący rzut kampanii, ale jazda! Poza tym mapa, figurki…ej, czekajcie! Figurki!?”.

Nie wiem jak Wy, ale ja do dziś pamiętam figurki stojące na stole, przy którym bracia grali pierwsze sesje Warhammera (było to sporo lat temu, a ja byłem podobno za młody na granie…). Figurki wysokiego elfa, imperialnego rycerza, krasnoludzkiego tarczownika i szkieletu zazwyczaj stały nieruchomo obok plastikowego modelu Santa Marii. Wraz ze słowami: “rzućcie na inicjatywę” momentalnie ożywały zamieniając się raz w adepta magii, następnie w gajowego, czy też szarżującego zwierzoludzia, w zależności od osoby, która akurat opisywała swoją turę. W podręczniku 1ed Warhammera autorzy sugerują stosowanie modeli i terenów do rozstrzygania potyczek, ale nie był to pierwszy system z takim zaleceniem. W Orginal Dungeons&Dragons już na wstępie można wyczytać, że figurki nie są potrzebne, ale rekomenduje się ich użycie w walkach. Zresztą nie bez powodu Advenced Dungeons&Dragons zawiera przelicznik stóp na cale.

Ktoś mógłby powiedzieć, że dziś nie ma sensu używać figurek w RPG, że opisami można załatwić każdą sytuację, a jak ktoś nie zrozumiał, to niech dopyta, albo na przyszłość słucha, o! To podejście mi osobiście nie odpowiada. RPG-i mają sprawiać przyjemność graczom (w tym MG). Nie bez powodu przed sesją/kampanią powinniśmy omówić setting, oczekiwania i zasady wg. których gramy. Jeżeli trafią mi się gracze, którzy na wstępie wspomną, że kolekcjonują, malują i/lub grają w gry bitewne, albo po prostu stwierdzą, że chcieliby taktycznego podejścia do walk, bez chwili zastanowienia zorganizuję kilka modeli, które najlepiej odzwierciedlą stworzone postaci, a po skończonej kampanii, będą ozdabiały szafkę z podręcznikami jako pamiątka.

Może ktoś pomyśli, że to w sumie fajne podejście, ale pewnie takich ludzi nie ma zbyt wielu i rynek już nie wspiera takiego grania. Ale to nie prawda! Na początek Iron Kingdoms, wydany przez Privateer Press na bazie systemów bitewnych Warmachine/Hordes. System ten jest silnie związany z bitewniakiem, dlatego np. zasięgi broni, efektów czy umiejętności podane są w calach, a Adventure Kit do dodatku Unleashed zawiera, poza przygodą i podstawowymi zasadami, mapy i modele. Następnym przykładem będzie Pathfinder od Paizo, w którym wprawdzie posługujemy się stopami, ale gdy przychodzi do walki czy ruchu, przeliczane są one na “kwadraty” na mapie. Sam wydawca w ofercie posiada mapy, tereny i setki figurek bohaterów graczy i ich przeciwników. Kolejny systemem – Star Trek Adventures od Modiphiusa. Same zasady w podręczniku głównym nie wspierają gry modelami, ale wydawca udostępnia na swojej stronie darmowe rozszerzenie – Star Trek Adventures: Red Alert – które wprowadza zasady potyczek. Na koniec wspomnę o serii Call of Cthulhu RPG, która, co prawda, nie wspiera gry figurkami, ale mimo to doczekała się setek modeli kultystów i koszmarów, jakie Strażnik Tajemnic może wykorzystać przeciwko bohaterom, oraz wielu figurek, które mogą zainspirować graczy przy tworzeniu postaci. Jest to zaledwie ułamek systemów, które w ten czy inny sposób zachęcają graczy do korzystania z tego rodzaju rozwiązania.

Z pewnością takie granie nie każdego zainteresuje, ale ma wiele zalet. Dzięki elementowi taktycznemu walki są ciekawsze, graczom łatwiej utrzymać skupienie, daje to możliwość połączenia swoich hobby, no i najważniejsze – po położeniu na stole mapy, zapaleniu świeczki i ustawieniu figurek na wejściu do podziemi, wszyscy gracze będą wiedzieli, że gra się właśnie zaczęła i czas na podróż do świata wyobraźni. Każdemu zatem polecam choć raz wykorzystać modele w D&D, czy którymś z wyżej wymienionych systemów i zobaczyć, czy może niepotrzebnie się nie uprzedziliśmy do tego typu rozgrywki.

PoPolconowe podsumowanie

Podczas ostatniej edycji Polconu organizowanego w Toruniu wraz z całą naszą ekipą mieliśmy okazję do poprowadzenia dużego przedsięwzięcia w bloku RPG. Inicjatywa „zGRAJmy się”, o której możecie również przeczytać w poprzedniej notce Włodiego została sprawdzona i pozytywnie odebrana zarówno przez Uczestników, jak i organizatorów konwentu, z czego cieszymy się ogromnie i dziękujemy za motywujący feedback 🙂

W ramach wspomnianej inicjatywy poprowadziliśmy kilka szerokich punktów programu, w tym warsztaty z tworzenia scenariusza oraz improwizacji pod muzykę. Oba obfitowały w świetne pomysły na scenariusze stworzone przez uczestników. Powstały one na podstawie kilku losowych słów przy wzmożonej burzy mózgów całej grupy 🙂 Podczas muzycznych ćwiczeń puściliśmy wodze fantazji tworząc historie w oparciu o poniższe utwory:

Bring the Pain

Gone Girl – Consummation

David Arkenstone – Equos Fair

Drugiego dnia mieliśmy okazję obserwować prowadzone przez Uczestników sesje: OHET, DnD, Labirynt Śmierci, WoD, Tails of Equestria. Zarówno Gracze, jak i my-obserwatorzy bawiliśmy się  świetnie i byliśmy pod ogromnym wrażeniem zaangażowania i przygotowania Mistrzów Gry. Oczywiście, na zakończenie konwentu, wszyscy Narratorzy zostali odpowiednio nagrodzeni 🙂

Dziękujemy wszystkim sponsorom za wsparcie i wspaniałe nagrody oraz wspierającym nasz skład obserwatorom – Martynie Pietrzak i Krzysiowi Bernackiemu, którzy wspomogli nas z feedbackiem i z uwagą przyglądali się sesjom prowadzonym przez uczestników. Dziękujemy także organizatorom Polconu za świetnie przygotowany blok RPG 🙂

Do zobaczenia na kolejnych konwentach 😉

Inicjatywa zGRAJmy się – Polcon 2018

Od lat konwenty umożliwiają uczestnikom spędzenie czasu na prelekcjach, warsztatach, jak również konkursach. My wpadliśmy na pomysł, który połączy każdy z tych elementów, a dodatkowo wyzbędzie się aspektu rywalizacji. A to wszystko udało się zorganizować w zaledwie kilkanaście godzin! O tym czym jest inicjatywa zGRAJmy się, i dlaczego serdecznie Was na nią zapraszam, poniżej.

Jeszcze dwa dni temu szykowałem się na swoją podróż na Polcon z przeświadczeniem, że wystartuję w Pucharze Mistrza Mistrzów (konkurs dla MG). Miał to być dla mnie test najciekawszych przygód, które stworzyłem w ostatnim roku. Niestety informacja, że konkurs nie odbędzie się w tym terminie spowodowała, iż poczułem się lekko oszukany. Nie ma co ukrywać, wiecie, praca, załatwianie urlopu, przygotowania – to wszystko trzeba w swoim życiu poukładać i dopasować tak, by móc spokojnie znaleźć czas na hobby – pojechać na konwent i spędzić te długie godziny na udawaniu smoków, księżniczek, nekromantów, czy cybernetycznych przestępców i, oczywiście, o wilkołakach nie zapominając.  To samo dotyczyło moich znajomych, którzy zawsze mają potrzebę by realizować jakieś projekty, czy po prostu dzielić się swoim doświadczeniem. Dlatego wykonaliśmy kilka telefonów i zadaliśmy organizatorom pytanie – “Czy sale może są wolne? Mamy pewien pomysł, który może Wam się spodobać…”

I niczym z kopyta (kucykowego!) rozpoczęliśmy nasz nowy projekt. Prawda jest taka, że od dłuższego czasu rozmawialiśmy w ramach Graj! Kolektyw o tym, że fajnie by było stworzyć coś, co pozwoli popracować nad naszym warsztatem, a później podzielić się efektem pracy z innymi. Pomyślcie tylko – spędzacie kilka godzin, dyskutujecie, uczycie się, a następnie przedstawiacie to przed innymi Mistrzami Gry i zbieracie od nich rzetelny feedback. Dla mnie osobiście to coś ciekawego. A teraz przejdźmy do tego, czego możecie spodziewać się podczas Polconu!

zGrajmy się to po pierwsze seria prelekcji i warsztatów prowadzonych przez doświadczonych mistrzów gry, którzy podzielą się swoimi spostrzeżeniami na określone tematy, poprowadzą warsztaty (piątek), a Wy na bieżąco będziecie mogli zadawać pytania i dzielić się swoimi przemyśleniami. W ciągu tego jednego dnia będziemy rozmawiać na bardzo różne tematy, które jednak łączy jedna wspólna cecha – mają podpowiedzieć Wam, jak przygotować ciekawy scenariusz i poprowadzić go jak najlepiej, czyli tak, aby bawił się zarówno mistrz gry, jak i gracze. Po drugie, wieczorem sami poprowadzimy sesję na żywo i pokażemy, jak to robimy, byście mogli zaobserwować triki, jakie stosujemy, ale też być może zauważyć nasze potknięcia, dzięki czemu będziecie mogli uniknąć takowych na swoich sesjach. I po trzecie, następnego dnia, czyli w sobotę, to Wy, jako uczestnicy naszych warsztatów, będziecie mogli zgłosić swoje sesje w ramach zGrajmy się! Na Waszych sesjach pojawią się trenerzy, którzy będą obserwować sposób Waszego prowadzenia, niektórzy nawet zagrają u Was sesję, następnie podzielą się z Wami feedbackiem i powiedzą, co robicie fajnie, a gdzie możecie jeszcze popracować nad warsztatem. A wiecie co jeszcze jest ciekawe? Każdy wyjdzie zwycięzcą! Dla wszystkich mistrzów gry przygotowaliśmy upominki. Pewnie część osób zapyta “Ale dlaczego?”. To proste! Uważamy, że mistrzowie gry zasługują na to i powinni być nagradzani za swoją ciężką pracę.

Więcej o tym, co na Was czeka dowiecie się już w czwartek o godzinie 17:00. W piątek startujemy od godziny 10:00 i podczas warsztatów i sesji pokazowej bawimy się aż do godziny 22:30. W sobotę o 10:00 odbędzie się natomiast spotkanie organizacyjne przed sesjami, a swoje przygody rozpoczniecie o 11:00 (pierwsza tura) i o 15:00 (druga tura).  Wieczorem przekażemy Wam ogólny feedback, a upominki odbierzecie podczas uroczystej Gali Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla. Po niej oczywiście zapraszamy na wspólne wyjście na sok, tudzież inne trunki i pogaduchy. W niedzielę będziemy do Waszej dyspozycji, by odpowiedzieć na każde pytanie na temat poprowadzonych przez Was sesji. 

Jak możecie zauważyć jest to inicjatywa, podczas której pouczymy się, powymieniamy doświadczeniem, zagramy i jeszcze wieczorem pośmiejemy się i podyskutujemy w ciekawym towarzystwie.

Serdecznie Was zatem zapraszamy!

Włodi i cały Graj! Kolektyw.

Przez piaski Egiptu… Assassin’s Creed: Origins – Soundtrack

Obiecałam, że wrócę jeszcze do tematu Nehekhary i królewskich grobowców znanych miłośnikom Starego Świata. Tym razem mam do polecenia absolutną – moim zdaniem – perełkę muzyczną, która świetnie może współgrać z prowadzoną w Arabskich klimatach sesją.

Choć nieco wody upłynęło od premiery najnowszej z serii gier studia Ubisoft, Assassin’s Creed: Origins, podejrzewam, że muzycznie ten tytuł będzie jeszcze długo na topie. Najnowszy AC przenosi graczy w świat starożytnego Egiptu, ukazując historię medżaja na tropie zabójców jego syna. Więcej o story i samej grze znajdziecie tutaj, a my skupmy się teraz przede wszystkim na oprawie muzycznej.

W AC: Origins miejsce znanego z poprzednich czterech części kompozytora Jaspera Kyde’a zastąpiła nowa kompozytorka – Sarah Schachner – posiadająca równie ciekawy repertuar. Cała ścieżka dźwiękowa składa się z 27 utworów, co skutkuje ponad godzinną fiestą dla ucha 🙂

Motyw przewodni pokochałam od pierwszej sekundy, głównie ze względu na zgrabny mix klimatu tajemniczości i powagi, podsycanych dynamicznymi i egzotycznymi sekwencjami. To naprawdę dobrze skomponowany utwór dający skrócony obraz całej ścieżki dźwiękowej.

Drugi w kolejności kawałek – Bayek of Siwa – odnosi się bezpośrednio do głównego bohatera, czyli do pochodzącego z Siwy pierwszego asasyna o wdzięcznym imieniu Bayek. I o ile początek utworu nie różni się instrumentalnie od większości numerów ze ścieżki, o tyle końcówka znacząco przyspieszając podkreśla przełomowy moment rozgrywki – opuszczenie bezpiecznych rodzinnych stron i wyruszenie w dalszą drogę.

Warto zwrócić uwagę także na utwór Legion of Blood, który – moim zdaniem – należy do jednych z najbardziej dynamicznych na tej płycie i świetnie komponuje się z wartkimi scenami akcji na sesji, np. walka czy pościg.

The Order of Ancients – zbliżony do motywu głównego, ale to uspokojenie tonów i wyciszenie melodii dodaje lekkiej magii i tajemnicy. Świetnie rozładowuje sceny napięcia, jednocześnie podtrzymując wytworzony nastrój i wspierając momenty na zbieranie myśli dla Graczy.

Na koniec wspomnieć jeszcze wypada o Ezio's Family, czyli mały ukłon w stronę fanów AC: II. Remake wykonany po mistrzowsku doskonale zamyka całą kompozycję AC: Origins delikatnym wokalem.

Infantylne czy zbawienne? O ucieczce w piękne i kolorowe światy w poszukiwaniu bezkompromisowego dobra

Otaczający nas świat, choć jest piękny, porywający i pełen niesamowicie dobrych rzeczy, może nam na co dzień wydawać się szary, przygnębiający, czy nawet depresyjny. Codzienne problemy – ze zdrowiem, z rodziną, z finansami, pracą, nie napawająca optymizmem sytuacja polityczna, problemy światowe w postaci głodu, wojen, chorób, wyniszczenia środowiska naturalnego – wszystko to sprawia, że szukamy ucieczki. Wszyscy tu zebrani mamy na to swoje sprawdzone sposoby 😉 Gry RPG, LARPy, planszówki, książki, filmy, czy seriale choć na chwilę pozwalają nam przenieść się do innych światów, pełnych zarówno tych dobrych, jak i złych emocji, które jednak prowadzą do pewnego rodzaju oczyszczenia. Coraz częściej jednak możemy spotkać na swojej drodze trochę inne produkcje…

Śliczny pegaz o żółtej maści oraz jasnoróżowej grzywie i ogonie lekko podbiega do Was. Ma ogromne błękitne oczy, które patrzą na Was nieśmiało, a jej znaczek to trzy różowe motylki. Przecież to Fluttershy! „Przepraszam bardzo” mówi delikatnym, bardzo cichym głosem. „Dziękuję za uratowanie mojego królika, Angela. Gdzieś mi się wymknął i wszędzie go szukałam” Delikatnie podnosi białego króliczka i go przytula. Królik spogląda na Was z furią i robi groźne miny. „Widać, że macie rękę do zwierząt” uśmiecha się niepewnie„Mój mały Angel najwyraźniej Was polubił!” Królik na te słowa energicznie kręci główką i spogląda na Was ze złością. Fluttershy nie dostrzega tego zupełnie i nieśmiało prosi Was o pomoc przy opiece nad całą gromadką pupili…
Źródło: Tails of Equestria. The Storytelling Game. w wolnym tłumaczeniu przez niżej podpisaną

Ciężko się nie uśmiechnąć, prawda? Jest to bardzo sympatyczne i choć może na pierwszy rzut oka nie widać tego po otaczającym nas świecie, człowiek instynktownie na dobro reaguje dobrem. Spełnianie dobrych uczynków podobno wywołuje wyrzut endorfin [źródło]. Odczuwamy satysfakcję z tego, że udało nam się pomóc. I ciężko oprzeć się wrażeniu, że m.in. do tego właśnie mechanizmu w sprytny sposób odwołują się twórcy takich systemów jak Tails of Equestria. A że przy okazji żonglują innymi wartościami, które próbowali nam wpoić nasi rodzice i dziadkowie, nie tylko wywołują w nas pewną nostalgię, tęsknotę za dziecięcymi czasami, ale też odwołują się do podwalin naszego jestestwa i ogólnie przyjętych norm, których jednak zdarza nam się z różnych przyczyn nie przestrzegać, a które przez stulecia rozwoju naszej kultury zostały mocno ugruntowane w naszej świadomości. I tak: przyjaźń ma niesamowitą moc pokonywania przeszkód, ponieważ razem jest nam je po prostu łatwiej przezwyciężyć, szeroko pojęte „zło” w obliczu szczerych intencji i zwartego szyku przedstawicieli „dobra” musi się ugiąć, oszustwo nie popłaca, a kłamstwo ma krótkie nogi…

W Tails of Equestria istnieje wyraźny podział na dobro i zło, ALE nie wyklucza on zmiany postawy i stania się godziwą istotą, w myśl zasady, że każdy zasługuje na drugą (trzecią, czwartą i piątą, jak w przypadku Discorda…) szansę.

Ponadto, cała mechanika oparta jest o współpracę między bohaterami, dzięki której są w stanie sprostać nawet przeważającym siłom wroga, czy wyzwaniom, które jednego kucyka po prostu by przerosły. Tokeny przyjaźni wynikają z więzi między postaciami graczy i ułatwiają pokonywanie kolejnych testów, jakie stawia przed nimi Narrator, a pielęgnowanie takich wartości, jak prawda, lojalność, uczciwość, czy wierność gwarantuje sukces…

I wiecie co? Trafia to do nas idealnie. Do naszego wnętrza, dotyka tych strun, o których możemy nie pamiętać, że je mamy, odwołuje się do istoty naszego człowieczeństwa. Tak wykreowane światy przyciągają nas niczym światło ćmy. Krążymy wokół nich, grzejemy się w ich cieple, szukamy w nich bezpieczeństwa. Czy jest to infantylne? Według mnie nie. Samo istnienie i tworzenie takich produkcji oraz sukces, jaki odnoszą wyraźnie pokazuje, że jest to nam potrzebne. Czy zbawienne? Może być. Po pierwsze, pozwoli nam na chwilę oderwać się od problemów i przenieść do tęczowego świata, w którym wszystko dobrze się kończy. A po drugie… Po drugie wystarczy, że zamiast odcinać się od tego, co jest w naszym życiu niefajne, co sprawia nam przykrość, zaczniemy czuć to wszystko, o czym wcześniej pisałam. Wystarczy, że część tych oczywistych oczywistości zaczniemy wdrażać do tej naszej wyblakłej rzeczywistości. Drobne gesty dobroci, docenienie przyjaciół i rodziny, którą mamy, otwarcie się na nowych ludzi i nowe doznania, nie chodzenie na skróty. Może nie będzie łatwiej, może będzie bardziej bolało, ale jestem przekonana, że nasz mały prywatny świat zacznie nabierać zupełnie nowych barw!