Niedzielni NPCe – czyli Kuźnia Bohaterów Niezależnych

Pierwszy odcinek z serii, przed Wami ląduje Bohater Niezależny, do wykorzystania w dowolnym momencie kampanii – główny antagonista, postać tła, sojusznik ? Wedle uznania!

Babcia Gustava

Starsza Pani prowadząca nieduże gospodarstwo pod większym miastem. Z wyglądu przypomina nieco Babcię Addams, acz charakterologicznie jest dużo bardziej spokojna, ciepła, rodzinna i miła. Ktoś mógłby stwierdzić, że nawet odrobinę zamknięta i introwertyczna. Bywa też zamyślona, czasami odpowiada na pytania, nie do końca pamiętając kontekst. Ma również tendencję do dygresji, luźno lub prawie wcale nie powiązanych z bieżącymi tematami toczonej rozmowy. Niewiele osób tak naprawdę do siebie dopuszcza, a jeszcze mniej zdobyło jej pełne zaufanie. Szczerą i głęboką miłością darzy jedynie swoich dwóch wnuków, którzy co niedziela przyjeżdżają do niej na obiad.

Istotną kwestią jest fakt, że poza spokojnym, wiejskim życiem, Babcia Gustava namiętnie zajmuje się hodowlą kwiatów. Ba, należy nawet do niedawno powstałego stowarzyszenia „Różokrzakowców”, gromadzącego pasjonatów hodowli róż. Co roku w regionie odbywa się konkurs na najpiękniejszą i najbardziej oryginalną różę. Babcia Gustava już raz została laureatką. Jej piękny kwiat o hebanowym kolorze i wdzięcznej nazwie „Lilith” zdobył uznanie jury, do tego stopnia, że zazdrośni współzawodnicy pewnej nocy postanowili rozbić szybę szklarni Babci Gustavy, ukraść kwiat i zdewastować całe wnętrze.

„Lilith” zaginęła, a Babcia Gustava płakała niczym po stracie własnego dziecka. Do tej pory nie odnaleziono ani sprawców, ani zaginionego kwiatu. Jednak dziwnym zbiegiem okoliczności w lokalnej prasie pojawiały się artykuły o coraz intensywniej usychającej roślinności w rzeczonym regionie. Dlaczego? Zapytana o tajemnicę wyhodowania „Lilith” oraz o rzekomy związek postępującej suszy z zaginięciem jej kwiatu, Babcia Gustava milczy.
Teraz pracuje nad nowym kwiatem. Od pół roku dzień w dzień spędza w szklarni, dbając, pielęgnując i hodując kolejną wspaniałą różę – „Drakulę”. Tym razem kwiat ma krwistoczerwony kolor, a kolce przypominają ostre kły.
Bohaterowie mogą spotkać Babcię Gustavę przy okazji, na targu w mieście, gdzie zazwyczaj zaopatruje się w akcesoria ogrodowe oraz bywa na spotkaniach Różokrzakowców. Inną możliwością jest powiązanie fabuły z wnukami Babci Gustavy lub po prostu rozwiązanie przez BG zagadki kradzieży kwiatu „Lilith”. A może główna oś przygody dotyczyć będzie nowego okazu „Drakuli” i kolejnego konkursu? Jaką tajemnicę na temat hodowli swoich kwiatów skrywa Babcia Gustava?

Ulubione powiedzenia: “Kochanieńki, czy mógłbyś…” ; “Ho ho, tak, tak, to były czasy.” ; “To pachnie smakowicie, jak moje kwiaty.”

Archetyp: power of idealism

Cechy charakteru:

+ artysta, wyjątkowy, pasjonat, kreatywny, esteta, kontrowersyjny, emocjonalny, wrażliwy oraz ciepły, introwertyk.

– snobistyczny, egocentryk, samotny, humorzasty, niecierliwy, histeryk

Podobne postacie: Babcia Addams

Utwór towarzyszący (przykładowy): Vanessa Mae “Devil's Trill”

 

 

 

* inspiracja: “Tajemnica Czarnej Róży”, 1997.

 

Graj NPCtem! – Postacie ukute podczas warsztatów

Serwus!

Podczas tegorocznego Pyrkonu prowadziliśmy kilka warsztatów, między innymi z tworzenia bohaterów niezależnych na sesje, tak żeby byli wiarygodni, ciekawi i zawierali w sobie jakąś fabułę, albo chociaż zahaczke, którą w razie czego będzie można później rozwinąć w coś większego. Mieliśmy przyjemność pracować z ogromną ilością ludzi o bardzo interesujących pomysłach, oto część tego co udało nam się stworzyć. Każdy jest nie tylko NPCem, ale pomysłem na scenę i przygodę.

 

Część teoretyczną warsztatów znajdziecie w notce Merry tutaj.

 

Pan Franciszek. Starszy konduktor linii Praga-Wiedeń, podjadający co chwila ciasteczka. Chodzi w schludnym mundurze, a w butonierce zawsze nosi mały bukiecik fiołków przygotowany przez żonę, z którą niestety nieczęsto może się widywać przez pracę. Uprzejmy w stosunku do pasażerów, jednakże cały czas jest w stanie zagrożenia, które może go zniszczyć. Otóż pan Franciszek słabo widzi i nie jest w stanie odczytać małej czcionki na biletach, ratuje się co prawda mocnym monoklem, ale wygląda to komicznie. Boi się ośmieszenia, a gdy któryś z graczy zwróci na to uwagę to koniec. Pan Franciszek straci całą wiarę w swoją osobę i jego pogoda ducha zniknie.

Gruby władca odległej arabskiej krainy, niesiony przez wielu swoich sługów na ciężkiej, ociekającej wręcz złotem lektyce. Za nią powolnymi krokami idzie orkiestra dęta, grająca jego ulubione ludowe melodie, z rodzinnego regionu. Maszerują z nim przez piaski pustyni, w pełnym słońcu, jednak ich pan nie jest zainteresowany takimi szczegółami jak wygoda jego ludzi. To tylko narzędzia. A on sam trzyma w ręku właśnie instrukcje obsługi nowej broni, którą dostarczyli mu agenci z zachodu, być może pomoże mu to wygrać wojnę.

Mały pyzaty niziołek, z rudymi włosami i rozbieganymi oczkami, kryjący się w stogu siana. Nieopatrznie znów wpadł w szpony nałogu i przegrał w oberży więcej niż miał; teraz ścigany kryje się obok koni i osłów, modląc się do Ranalda, żeby nikt go nie znalazł. W tym samym czasie do miasta powoli wjeżdża drużyna. Szukają swojego dawnego towarzysza broni, który jako znawca dawno umarłego języka będzie w stanie rozszyfrować wskazówki zapisane na mapie, którą znaleźli w grobowcu.
-Panie szukamy pewnego niziołka…
-My tyż! – odkrzyknął chłop machając widłami, a zza rogu wypadła zgraja ciżby z pochodniami.

Weteran pierwszej wojny światowej podczas, której stracił oko. Następnie członek partii i ponownie żołnierz, zmuszony do tego aby uciec przed pewnym widmem z przeszłości. W chwili obecnej kapitan łodzi podwodnej, która próbuje unikać ataku brytyjskiego niszczyciela. On wie, że Anglicy nieprzypadkowo natrafili na jego łódź, a co gorsza, owe widmo jest gdzieś w pobliżu…
Macie do dyspozycji materiału do różnych systemów i konwencji; nawet jeśli nie do wykorzystania podczas bieżących sesji to warto zanotować ich gdzieś na później. Ubarwią każdą przygodę.

 

Jarajcie się graniem!
Hobbit

Graj NPCtem! – czyli Kuźnia NPCtów na Pyrkonie 2016!

Pyrkon przeminął, a my dziękujemy za prawdziwe TŁUMY na naszych prelekcjach i warsztatach – to była ogromna przyjemność!

Poniżej znajdziecie prezentację, którą wspieraliśmy się na Pyrkonie podczas prelekcji i warsztatów z tworzenia Bohaterów Niezależnych.

Kilka szybkich myków i trików, gdy na szybko potrzebujemy wprowadzić NPCta? Chłońcie otoczenie, obserwujcie ludzi dookoła, pamiętajcie o swoim najbliższym otoczeniu.

Maciej więcej czasu i szczegółowo planujecie rozpisać NPCtów? Warto pomyśleć o archetypach (Dziecko, Rodzic, Dorosły) i pomyśleć nad ich charakterystycznymi cechami (dziecinny/wieczny chłopiec, opiekuńczy/odpowiedzialny, szary/zwykły).

Ciekawym zabiegiem jest również nadanie NPCtowi cech zwierzęcych, np. lew czyli władczy, pewny siebie, dumny; niedźwiedź, czyli silny, powolny, postawny; lis, czyli cwany, sprytny. Charakter to jedno, ale cechy zwierzęce mogą także tyczyć się wyglądu!

Linia życia – niech nasi Bohaterowie Niezależni też mają życie i swoją historię. Będą przez to dużo bardziej wiarygodni i interesujący, a dodatkowo nam, jako Mistrzom Gry, łatwiej będzie wczuć się w tę postać i odpowiednio reagować na otoczenie oraz poczynania Graczy.

Kolejnym zabiegiem pomocnym przy tworzeniu historii, charakteru lub lęku Bohatera Niezależnego są kolory, czyli to jak nasz NPCet czułby się np w pokoju czarnym, czerwonym, zielonym, etc… Czemu w czarny kojarzy mu się źle? Co do tego doprowadziło? Dlaczego w czerwonym jest agresywny? Czemu zielony napawa go spokojem i sprawia, ze czuje się zrelaksowany?

Na koniec podrzucę jeszcze dwa linki, którymi inspirowaliśmy się przy planowaniu prelekcji i warsztatów.

http://www.etbscreenwriting.com/ – Laurie Hutzler to specjalistka od scenopisarstwa filmowego.

http://www.gamasutra.com/blogs/FilipWiltgren/20160111/263317/How_to_Create_a_Strong_Game_Plot.php – drugi link podpowiada twórcom fabuł, ale przy wymyslanych na szybko NPCtach również fajnie się sprawdza 🙂

Dobrego odbioru!

Bohater-Niezależny

Notka Gościnna: Rrpegowiec na wygnaniu Czyli czy da się grać dobre sesje przez skype?

Po lutowej ZjAVie napisała do nas Barbara Borecka, zapalona Graczka, mieszkająca w egzotycznej Australii. Tak się jednak złożyło, że udało jej się pojawić na tegorocznej ZjAVie i wpaść na jedną z naszych prelekcji. Basiu, wielkie dzięki za tak aktywne zainteresowanie naszą inicjatywą! Z dala od domu grywa w RPG jedynie na odległość… Co powiecie na sesje przez skype?

Razem z moim towarzyszem życia jesteśmy wielkimi fanami RPG. Cieszymy się tą rozrywką zarówno jako gracze, jak i Mistrzowie Gry od dobrych kilkunastu lat. Mieszkając w Polsce mieliśmy kilkoro przyjaciół, z którymi dość regularnie graliśmy sesje spotykając się na nocne sesje czy dzienne ośmiogodzinne maratony. Kostki w życiu – na szczęście lub nie –  potoczyły się dla nas na tyle dziwnie, że wylądowaliśmy na emigracji w Australii. Cholernie daleko bez właściwie żadnych polskich znajomych, nie mówiąc już o takich, którzy podzielaliby nasze pasje. Przez pierwsze kilka miesięcy graliśmy właściwie tylko sesje jeden na jeden, wymienialiśmy się berłem Mistrza Gry i trzeba przyznać, że ta zupełnie darmowa, ale zajmująca umysł rozrywka pomogła nam przetrwać najcięższe chwile. Później jednak przyszedł głód, chęć dzielenia się przygodami z innymi, wprowadzenia nowego, świeżego spojrzenia w nasze historie. Skontaktowaliśmy się z Pawłem, naszym przyjacielem-rpgowcem i uznaliśmy, że spróbujemy zagrać pierwszą sesję przez skype, kiedy tylko naszego współlokatora nie będzie w mieszkaniu. To był traf w dziesiątkę! Nie obyło się co prawda bez siedzenia do nocy (różnica stref czasowych) czy też problemów z połączeniem, ale to było to! Cieszyliśmy się wtedy jak dzieci. Czego do takiej sesji potrzebujemy? Właściwie dokładnie tego samego co do zwykłej. Kart postaci, ciekawej historii, miejsca do gry, kości i tym razem – uczciwego gracza po drugiej stronie monitora. Ze względu na to, że każdy rzuca u siebie kośćmi to wyniki podajemy sobie “na słowo” i musimy ufać, że nikt nie próbuje kombinować czy zmieniać cyfr tylko po to, żeby wygrać starcie czy przekonać BN-a za wszelką cenę. Kolejna sprawa to dobra kamerka, dość silne połączenie internetowe i porządny mikrofon. Im lepsza jakość wyżej wymienionych tym realniej odbiera się osobę po drugiej stronie monitora i łatwiej wczuć się w klimat sesji. Ostatnia i chyba najważniejsza sprawa to dobra wola i dużo optymizmu ze strony uczestniczących. Połączenie czasem zostaje zerwane, a często gdy dwie osoby mówią na raz to ciężko się zrozumieć. Dochodzi również kwestia umówienia kilku graczy mieszkających zwykle w różnych krajach na jedną godzinę. Niedawno graliśmy sesję Dark Heresy w trzech graczy, gdzie jeden był w Irlandii, jeden w Polsce, a MG i ostatni gracz w Australii. Wstaliśmy co prawda o szóstej rano, by to się udało, ale grało się świetnie.

Czego nie da wykonać podczas skypowej sesji?

Większość trików Mistrza Gry czy gracza jest możliwa do wykonania przez skype, o ile nie wymaga to zbyt wiele ruchu. Niestety można zapomnieć o okrążaniu stołu, zapalaniu świec dla klimatu czy przesadnej gestykulacji. Większość klimatu musimy więc wykreować samym głosem, dopracowanymi opisami i ciekawymi postaciami. Jak wszyscy wiemy muzyka podczas sesji jest czasem wspaniałym dodatkiem, niestety na sesjach skypowych średnio się sprawdza. Czasem jest pogłos, często drugi gracz słyszy ją za cicho, a ten obok Mistrza Gry za głośno. No cóż, nie wszystko da się wykonać, ale przy dobrych chęciach wciąż można się świetnie bawić.

Czy warto więc takie sesje grać?

Według mnie jak najbardziej! Będąc ostatnio na wakacjach w Polsce wybraliśmy się na znany na pewno wszystkim rpgowcom konwent Zjava i poznaliśmy tam kilkoro zapalonych graczy oraz Mistrzów Gry. Z nimi również zamierzamy spróbować kilka skypowych sesji, a przy następnym przyjeździe do Polski – tych “prawdziwych”, gdzie razem będziemy mogli usiąść przy stole, wpatrując się w płomień świecy i kontynuować nasze przygody.

Jakie Wy macie na ten temat odczucia? Czy kiedykolwiek graliście w sesje przez skype albo zastanawialiście się nad tym?

[Barbara Borecka]

Merry – szczerze mówiąc nie mam za dużo doświadczenia w graniu przez skype’a – zdarzyło mi się to może ze trzy razy. Wszystkie trzy wspominam bardzo fajnie, mimo częstych problemów z połączeniem – a graliśmy tylko kilka dzielnic od siebie (hańba)! Jedna z tych sesji była dość spontaniczna w kwestii skype’a, bo tylko ja byłam skypowym graczem – przymus wynikający z okoliczności zewnętrznych J Było to bardzo ciekawe doświadczenie – grałam duszkiem z butelki i strasznie fajnie MG operował moim pojawianiem się w rozgrywce. To była lajtowa sesja o goblinkach, które wyruszyły na misję, a ja byłam ich małym „dżinem”.

Osobiście nie specjalnie używam skype do sesji – bo też nie muszę, mam drużyny tutaj na miejscu – ale wszelkie przejawy grania na odległość popieram i podziwiam, bo wymaga to na pewno większej determinacji, motywacji i cierpliwości J Jest to też forma, która wiem, że cieszy się coraz większa popularnością, co uważam za dobre, bo również dzięki temu RPG nie zginie tak łatwo w świecie technologii J

ZjAVa 2016 – Graj Muzyką – Warsztaty Improwizacji

Jak co roku, zawitaliśmy z prelekcjami na ZjAVie. Frekwencja dopisała, za co niezwykle dziękujemy!

A przed Wami skrót burzy mózgów podczas warsztatów – Graj Muzyką. Tym razem skupiliśmy sie na ułożeniu scenek pasujących na epilogi i prologi!

Dark Celtic Music, Samhain, Celtic Festival of the Dead

https://www.youtube.com/watch?v=Vz5aUH4kGWo

Jak sama nazwa wskazuje pojawiły się pomysły otwarcia sesji klasycznym tańcem umarłych. Pierwszy opis przedstawiał powoli wyłaniający się z cienia dzwon z bijącym sercem, a zaraz za nim wjeżdżające po szynach drewniane figurki, które miarowo na zmianę uderzały żelaznymi młotami w dzwon, powodując narastający charakterystyczny dźwięk. Światło powoli padało na widniejący za dzwonnicą ogromny płaski stół i kościstą dłoń skrytą w czarnym rękawie. To Śmierć. Kościstymi paluchami przestawiała z gracją małe ludzkie figurki ustawione na planszy. Gra o życie wciąż się toczy, a sędzia jest jeden.

Innym pomysł, który padł opisywał niebo, które w jednej chwili przyćmiła chmara wampirów, które z demonicznym jazgotem, przepoczwarzając się jeszcze z owadzich postaci atakowały miasto.

Tschernobyl – Imperium's Collapse, Job Karma

Tu od razu pojawiły się pomysły sci-fi. Cyberpunkowy klimat dużego korporacyjnego miasta, kolorowe neony i maszyny wokół. Wgłębiając się dalej w utwór powstały pomysły scen erotycznych w wykonaniu robotów. I tak narodził się opis robota o typowej męskiej sylwetce, siedzącego na krześle, wokół unoszący się zapach dymu i słodkiego kadzidełka. Słychać zgrzyty kółek zębatych i mechanizmów odpowiadających za ruch robota. Światło rozświetla prężącą się przed naszym bohaterem panią-robot, która na swój mechaniczny sposób stara się poruszać z gracją. Pojawia się zbliżenie na jej błyszczące części szkieletu, a w ramach ponętnego striptizu zdejmuje z siebie poszczególne elementy – śrubki, kółka, kółeczka, zębatki… Aż w końcu mechanizm zatrzymuje się, a z kobiety-robota unosi się dym, jej głowa zwisa bezwiednie, widać tylko unoszące się iskry…

The Fury of Dawn, Inon Zur

The Odyssey – Audiomachine

Dwa ostatnie kawałki poświęciliśmy także na wykreowanie głównych antagonistów. Tutaj pojawiły się pomysły na różne wariacje wizji samej Śmierci – od klasycznego wizerunku nawiązującego do danse macabre, poprzez postaci biznesmenów z czarnymi aktówkami wypełnionymi po brzegi ludzkimi duszami (piękne nawiązanie do codzienności i niewolnictwa względem pracy) oraz bardziej futurystyczne wizje robotycznej Śmierci, podczepionej przewodami do ogromnego “silnika życia”.

Macie jeszcze jakieś pomysły? The stage is yours, zapraszamy do komentarzy 🙂

Pomysł na jednostrzał: WoD „Ostatnie święta”

Serwus załogo!

Oto zajawka scenariusza który prowadziłem w październiku minionego roku i wyszedł miodnie. W tytule jest napisane WoD, ale można go rozegrać na innych systemach, ważne żeby świat był w miarę współczesny i były tam bomby. Klimat jest ponury, a jak się uda to powinien być mocno przygnębiający. Taki jednostrzał na posmutanie.

Skrót: Postacie graczy zostają zmuszeni przez grupę terrorystyczną do podłożenia bomby na trasie świątecznej parady w Nowym Jorku. Jeśli spróbują skontaktować się z policją, albo nie wykonają zdania, terroryści mają ich bliskich i są gotowi ich skrzywdzić. Dramaty panie, dramaty.

Pomoce: Prowadziłem ten jednostrzał pod płytę “Infra” Maxa Richtera. Leciała sobie cały czas w tle cichutko.

Infra – Max Richter
Mięcho: Postacie graczy (najlepiej gdyby była ich dwójka) są  normalnymi zjadaczami chleba, gdzieś w latach 90. Nie muszą się znać, ważne żeby byli w stanie pozwolić sobie na wypad do Japonii. Tam wraz z bliskimi zostali porwani przez organizacje terrorystyczną Aum Shinrikyō i dostali ultimatum: albo pomogą ekstremistom w zamachu podczas parady w Nowym Jorku, albo ich bliscy zostaną zabici.

Lecą więc do Stanów, mając w bagażu podręcznym kilkanaście z pozoru bezpiecznych elementów, które technik – członek organizacji, mieszkający w Nowym Jorku, ma uzbroić.

Sesja zaczyna się w nocy, a o świcie rusza parada świąteczna. Gracze wjeżdżają do miasta podmiejskim pociągiem, pełnym ludzi, prosto z lotniska. W mieście świąteczna gorączka, ludzie zjeżdżają się z całego kraju żeby spotkać bliskich, policja postawiona w stan najwyższej gotowości, a gracze co jakiś czas dostają telefon z Japonii; ich bliscy żyją, ale w każdej chwili może się to zmienić.

Drużyna musi udać się do technika który mieszka w slusmach, żeby uzbroił im bombę. Można tam podkręcić klimat zagrożenia, kilku miejscowych bandytów na pewno zainteresuje się nowymi osobami, być może torba z bombą stanie się celem rabusiów. Sam technik to ubogi człowiek mieszkający z niepełnosprawnym synem w jednopokojowym mieszkaniu, cała ta sprawa interesuje go tylko ze względu na pieniądze. Po uzbrojeniu bomby wyprosi graczy jak najszybciej i będzie chciał o tym zapomnieć. Potem pozostaje już tylko pojechać na miejsce.

Scenariusz nie jest skomplikowany, ot uzbroić bombę i ją podłożyć, ale nie o to tu chodzi. Dużo obyczajowych scenek, częste telefony od rodziny i odpowiedni klimat, powinny stworzyć dobry nastrój do odpowiedzi na pytanie co jest dla postaci ważniejsze: bliscy czy niewinni ludzie.
Moja drużyna uzbroiła bombę, ale po długich namysłach skontaktowali się z policją.

World Of Darkness Song Challenge – Supernatural Fight Scene Song

Już wcześniej podałem konkretne do systemów, tutaj bardziej uniwersalne przedstawię 🙂 Kawałek, który pasuje do każdego systemu. Prolog, epilog, środek sesji – zawsze się wpasuje. Szczególnie podoba mi się to budowanie napięcia do czasu wejścia perkusji – miejsce na wprowadzenie opisu nadchodzącej walki, robiąc to umiejętnie, perkusja i nadchodzący z nią pierwszy cios w stronę bohaterów może zaskoczyć Graczy.

We’re in This Together, Nine Inch Nails, We’re in This Together

Innym źródłem niż zespoły, są oczywiście gry akcji, shootery. Dla wielu systemów używam ścieżki dźwiękowej z „Painkillera” – jest rytmiczna, dźwięczna i pasuje zarówno gdy drużyna spuszcza łomot, jak i go otrzymuje. Pełno wspaniałych kawałków z połączenia speed metalu i techno. To ma już 10 lat!

Painkiller Game Soundtrack, Stephen Rippy & David Rippy & Kevin McMullan, Me versus the Underworld

 

Warsztaty “Graj Muzyką” na Hellconie 2015

12 grudnia 2015 ja i Merry odwiedziliśmy Hellcon 2015. Po tym, jak Merry poprowadziła tradycyjną prelekcję o wywoływaniu grozy na sesji, przeszliśmy do kolejnej tradycyjnej części naszego programu, czyli Graj Muzyką. Mimo, że konwent nastawiony był raczej na mangowców, przyciągnęliśmy małą grupkę RPGowców i udało nam się wspólnie wymyślić sporo ciekawych scenek pod puszczane utwory. Z mojego punktu widzenia mniejsza niż zazwyczaj ilość osób na warsztatach okazała się dużo bardziej owocna i przyjemna, jako że każdy miał szansę się wypowiedzieć i puściliśmy dużo więcej utworów. Warto też wspomnieć o tym, że mimo braku doświadczenia RPG-owego, do którego uczestnicy się przyznali, pomysły, które rodziły się w ich głowach pod wpływem puszczanej muzyki wzbudzał w nas niekiedy spory podziw.

 

Oto lista utworów, które się pojawiły, wraz z pomysłami, które się przy nich rodziły:

 

1. X-TG ft. Sasha Grey – Afraid

Ciche zaplecze klubu, ciemne głębie cyberpunkowej metropolii, opuszczona łódź podwodna, czy uwodzicielska seryjna morderczyni odpoczywająca między zabójstwami – niepokojący i ciężki nastrój, wraz ze spokojną, jednostajną rytmiką oraz wokalem Sashy Grey dają wrażenie ukrytego niebezpieczeństwa, pozornego spokoju i łudzącego piękna, pod którym kryje się coś mrocznego i niebezpiecznego.

 

2. The Tornados – “Telstar”

http://www.youtube.com/watch?v=BxpZ5rOMH4U

Szarża steampunkowych mechanicznych koni, radosne rodeo, przejażdżka autostopem z dziwnym kierowcą, u którego zawsze leci ten sam utwór, czy wesołe miasteczko w którym nie wszystko działa jak powinno. Stary instrumentalny utwór z początku lat 60 jest szybki, dynamiczny i w pewien sposób optymistyczny, jednak jakość utworu jest daleka od doskonałej – ogólna chropowatość i zgrzyty obecne w dźwięku dodają tej skocznej melodii warstwę dziwności.

 

3. Skrillex & Damian “Jr. Gong” Marley – Make It Bun Dem

Szczególnie ożywiony koncert, deal o rzadki stuff na zapleczu klubu, w którym dzieje się sroga impreza, wypalanie pól marijuany miotaczami ognia czy muzyk, który patrząc w lustro doznaje olśnienia i postanawia wyeliminować swojego konkurenta. Żywiołowy reggaestep, autorstwa prawdopodobnie najbardziej znanego twórcy dubstepu oraz syna legendy reggae, przywodzi na myśl klimaty czarnoskórych muzyków oraz dzikich imprez, wśród których przewija się zakazany owoc dla wybrańców spragnionych haju ich życia.

 

4. Nox Arcana – Highland Storm

Przy tym utworze uczestnicy mieli pomyśleć nad konkretną lokacją, której dopełnieniem mógł by być ten dark folkowy instrumental Nox Arcana. Bez wyjątku wszyscy widzieli tutaj świat fantasy, a dynamiczność utworu wywołała u wszystkich wrażenie konfrontacji lub pogoni, jednak miejsca się różniły – padła bitwa klanów na szkockich wyżynach, ktoś inny widział desperacki pościg do majestatycznej fortecy, była również ucieczka małej gromadki krasnoludów w opuszczonych halach ich przodków. Idąc tropem biegnących brodaczy, uznaliśmy, że przy następnym utworze uczestnicy będą musieli wymyślić scenę dziejącą się konkretnie w krasnoludzkich kopalniach. Nie chcąc szczególnie przesadzać z czymś niepasującym do klimatu, uznałem, że trochę ułatwię robotę i puszczę kawałek szczególnie pasujący do niskich, pijanych, brodatych górników.

 

5. Lord of the Rings: Battle for Middle-Earth OST: Pride of the Dwarves

Mimo jednostajnej konwencji, pomysły były różne: grupa górników odcięta w zawalonym tunelu szukająca drogi na zewnątrz, czasy świetności królestwa Ereboru, zawalenie niegdyś wspaniałego mostu, aby pozbyć się nadciągającej bestii, czy grupa bohaterów, która uratowała krasnoludzką twierdzę i właśnie wchodzą do hali bohaterów, by ujrzeć, że wdzięczni brodacze wykuli na ich cześć wspaniałe posągi, przedstawiające bohaterów w najbardziej charakterystycznych dla nich pozach. Po tej chwili, którą spędziliśmy w tradycyjnym fantasy, przeszliśmy do ostatniego utworu:

 

6. Nile – Slaves of Xul (do 1:24)

http://www.youtube.com/watch?v=l1W-3ekB0eg

Wiedźmy odprawiające rytuał na Łysej Górze, spotkanie z mrocznym szamanem, budowa piramid, klaun zabawiający dzieci, które mogą już zacząć podejrzewać, że jest on seryjnym kanibalem, lub grupa mumii, która obudziła się we współczesnym świecie i skupia się na starożytnym papirusie, który pozwala im na chwilę wrócić do ich przedwiecznego imperium Iremu, o którym w większości zapomnieli. Ponura atmosfera, początkowy gardłowy pomruk, głośne krzyki w nieznanych językach oraz brutalny i niepokojący chaos rozwijający się w utworze, wszystko w egzotycznej, bliskowschodniej otoczce – świat współczesny ignoruje to, jak szokujące rzeczy mogą się kryć w zwyczajach i historii dawnych kultur.

Puchar Mistrza Mistrzów 2015 Falkon

Puchar Mistrza Mistrzów podbity przez Grajki! No może nie do końca podbity i nie tak bardzo przez Grajki, ale jesteśmy na drodze do tego, a jak już sobie obierzemy jakiś cel to nic nas nie powstrzyma. Uderzamy wtedy silnie niczym szalona rzeka! Jak na prawdziwą, mroczną, sektę przystało mamy swoich ludzi po każdej stronie barykady, wśród sędziów byłem to ja, a do grona uczestników konkursu przeniknęli Jarema i Włodi. Ten drugi jest już dwukrotnym zdobywcą pucharu i w tym roku walczył o stały tytuł Mistrza Mistrzów. Co wyszło z tego z tego sędziowania i szarży Włodiego? Otóż tak.

Jak każdy porządny bajarz utrzymam cliffhanger i napiszę najpierw trochę pierdół o formie samego konkursu. Sesji było w bród! I to taki głęboki, nieprzejezdny bród. To było moje pierwsze (i mam nadzieje, że nie ostatnie) sędziowanie więc nie mam jak porównywać, ale z tego co słyszałem dotychczas zawsze konkurs odbywał się na konwentach czterodniowych ergo wszystko wymagało dużej ilości pracy, ale działało. Falkon zaś był konwentem trzydniowym… I tak pierwszego dnia podczas eliminacji oglądaliśmy osiemnaście sesji w dwóch turach po dziewięć. Można było utonąć w istnym morzu narracji, npców, akcji, zagadek, śledztw, świeczek, gadżetów, muzyki, kostek, łez graczy i sztuczek mistrzów gry, którzy sypali nimi jak z rękawa. Po zakończeniu ostatniej sesji czułem się jakbym był bohaterem powieści Lewisa Carrola, jednak rzeczywistość zamiast posłać mnie na kolacje razem z zającem Marcem, wysłała mnie na obrady które miały wyłonić ekipę półfinałową. Było magicznie, chociaż pewnie nie tak jakby mogło być podczas kolacji z gadającym królikiem. Bardzo dobrze słuchało mi się profesjonalistów w swoim fachu, ludzi którzy prowadzą po 10-20 lat i robią to dobrze. Zwracali uwagę na takie elementy mistrzowania które mi nawet nie przyszły do głowy, analizowali wszystko co się działo na sesji i potrafili ująć w słowa to, co u mnie tkwiło tylko w sferze intuicji podczas obserwowania mistrzów gry. Oczywiście nie zawsze był to miód dla uszu, trafne i błyskotliwe uwagi które sam Apollo zsyłał z Olimpu. Sporo trafiało się przydługiego ględzenia, pierdół czy niskich lotów humoru, ale w ostatecznym bilansie więcej wyniosłem z wszystkich obrad ciekawych przemyśleń i świeżego spojrzenia, niż frustracji i chęci mordu. Nawet mimo to iż, pierwsze obrady trwały do świtu. Dosłownie świtu. Wracałem do hostelu z promieniami słońca na plecach. Ale do rzeczy, bo nie o sny tu chodzi, tylko półfinalistów, przeszli:

Michał Nowak – Który poprowadził zwariowaną sesję w klimatach Kingsajzu.
Jarema – Ten pokazał ostry i kopiący po jajach cyberpunk, z dobrym użyciem gadżetów.
Zed – Tutaj mieliśmy okazję obserwować rycerski romans ze zwrotem akcji.
Włodi – Wymalował baśniową fabułę o uczniach czarodzieja. (Były hobbity!)
Fedor – Dał pokaz bardzo dobrego warsztatu prowadząc Eclipse Phase.
Markov – Jak ruszył z grubej rury na początku sesji, tak do samego końca zostało.

Drugiego dnia czekały nas sesje półfinalistów, kolejne obrady i Wielki Ważny Finał. Mistrzowie półfinałowi mieli podniesioną poprzeczkę, wcześniej dostali od nas kartki z dodatkowymi wymaganiami co do scenariusza (przygotowaną przez Cravena) i hajda do ołówków! Panowie prowadzący zaprezentowali nam się tak:

Zed – Wikingowie i smoki! Brzmi jak najbardziej odjechany pomysł na okładkę płyty Manowaru czy innego patataj metalowego zespołu, do tego bitwy, źli książęta, labirynt i magiczny kwiat w tle.

Michał Nowak – Agenci korporacji implementujący sztuczne wspomnienia w mózgu człowieka na skraju śmierci. Też brzmi nieźle! Trochę Incepcji, trochę Matrixa, okraszone jakimiś anime. Sporo akcji, biegania po dachach i strzelania.

Jarema – Kac w Starym Świecie. „Narysuj mnie jak jedną z twoich Bretońskich dziewcząt”. Titanicus wpływa do portu i miażdy wszystkie statki na swojej drodze. Czy muszę coś więcej dodawać?

Włodi – Grupa dzieci przeniesiona bezpośrednio do filmu próbuje ułożyć historię tak, aby rozjaśnić oryginalne smutne tony. Brzmi najmniej szalenie, ale mimo to chwyta za to za co powinno.

Fedor – Znów Eclipse Phase i znów niekończący się zasób słownictwa. „On jakby czyta te opisy z kartki… ale nie widzę tam żadnej kartki!”

Markov – Magowie, przepastne lochy i dziwne zwierzę które ciągle przemyka gdzieś w tle. A do tego te zwroty akcji!

Sesje pomysłowe i żywe, a mistrzowie starają się przed nami, że czułem się niczym prowadzący Randkę w ciemno, no ale do finału przejść może tylko dwóch. Nolens volens resztę trzeba było zrzucić w otchłań przegraństwa, niezależnie od tego jak bardzo wyrównany poziom reprezentowali, a było naprawdę srogo! Z bólem mniejszym, bądź większym w wyniku obrad zadecydowaliśmy, przechodzą: Markov i człowiek-Eclipse-Phase Fedor. Potem szybkie łapanie kontaktu z mistrzami żeby szykowali kostki i hajda na finały!

Jednak sam finał był już trochę mniej ekscytujący. Ostry maraton, z niewielkimi przerwami odbił się na prowadzących i na graczach również. Niektórzy ostrzy zawodnicy brali udział w sesjach na każdym etapie konkursu, twardziele. Odniosłem wrażenie, że Markov zdziwił się swoją obecnością w finale i trochę spanikował, za to Fedor za to po raz trzeci pokazał niekończący się zasób słów, ale chyba też był zdziwiony swoją obecnością na ostatnim etapie. Mimo wszystko walka trwała długo, gracze wyszli pełni emocji i ostatnie obrady mogły się zacząć. A tam, potężną przewagą głosów wygrał Fedor. Eclipse Phase zatriumfował!

I tak oto oceniłem 26 sesji. Całkiem sporo, można by z tego ukuć srogą kampanię rozłożoną na kilka miesięcy, a tutaj rozegrało się to w trzy dni. Da się? Jasne, że się da, ale na Teutatesa oby kolejne Puchary były na dłuższych konwentach. Bo to, że ja za nimi pojadę to oczywiste. Pełno pozytywnej rpgowej energii, współtworzenie największego Polskiego turnieju mistrzów gry i możliwość współpracy z ludźmi którzy na rpgach zjedli zęby, to wspaniała rzecz. Naładowało mnie to niewyobrażalnie do dalszego rzucania kostkami i opowiadania historii.

Hobbit.

Warsztaty Copernicon 2015 – Graj Postacią !

Druga część podsumowań poCoperniconowych, w której w skrócie dowiecie się o ciekawym sposobie tworzenia postaci. Zaserwujemy Wam kilka naprawdę interesujących BNów do wykorzystania w praktyce na sesji!

W pierwszych słowach muszę podziękować Włodiemu, który zainspirował mnie swoją metodą kreowania postaci niezależnych oraz Torowi za wkład i zaangażowanie ze strony publiki! Dobra robota, Panowie 🙂

Na prelekcji poruszaliśmy kilka kwestii, na które warto zwrócić uwagę podczas tworzenia bohaterów niezależnych.

Pierwsza rzecz – wydaje się prosta i oczywista, choć często się o niej zapomina – to rozglądać się dookoła i chłonąć otoczenie. Ileż fascynujących indywiduów pojawia się co chwilę w parkach, środkach transportu czy osiedlowych sklepach! Przytoczyć tutaj muszę moją niedawną podróż tramwajem na uczelnię, kiedy to w przesuwnych drzwiach stanęła na przeciw mnie kobieta w długim szarym płaszczu, wydawałoby się dziewczyna w moim wieku, i super – ładna, zgrabna, czerwona szminka na ustach, szeroki uśmiech. Tylko, że z ręki zwisała jej długa smycz, na końcu której telepał się pluszowy nieduży piesek… Przyjrzałam się uważnie i dopiero wtedy dostrzegłam albo raczej dowąchałam się, że owa pasażerka chyba wcale nie lubi się z bieżącą wodą i prysznicem. Niezrównoważony, tajemniczy NPC gotowy !
Innym razem, miałam ogromne szczęście spotkać jednego dnia kilka razy tego samego chłopczyka w czapeczce z daszkiem. Nic złego nie robił, tylko ciągle kopał dużą kolorową piłkę, która leniwie toczyła się po zieloniutkiej trawce. Było lato i żar lał się z nieba, a ja stałam w korku w autobusie. W pewnym momencie kierowca kazał nam wysiadać, bo na skrzyżowaniu wykrzaczył się tramwaj. Ot, pech i nieszczęście. Wtedy przyszło mi do głowy, że ten okropny czarnowłosy chłopczyk z kolorową piłką i przekrzywioną czapeczką mógłby doskonale służyć za rodzaj symbolu w przygodzie. Symbolu nadchodzącego nieszczęścia, a mądrzy gracze wychwycą z opisu te istotne smaczki… (Drużyno Zew Cthulhu Warszawa 90te? ;))

Kolejną kwestią są nasi znajomi, przyjaciele i rodzina. Co oni mają wspólnego z tworzeniem scenariuszy? Ano bywają naprawdę niezastąpioną pomocą przy okazji improwizacji NPCtów. Nie bójmy się z nich korzystać – zaczerpnijmy chociaż najmniejsze szczegóły z wyglądu lub charakteru, a już nasi BNi będą różni i będą “jacyś”. Ponadto, jeśli to nasi bliżsi znajomi, to my jako Mistrzowie Gry będziemy z łatwością wiedzieli jak ich zagrać!

Kubuś Hobbit wspomniał tutaj także o korzystaniu z wzorców – nazwijmy to – pop-kulturowych, czyli przedstawiając czy improwizując NPCa powołajmy się w opisie na znanych aktorów, muzyków, celebrytów czy zwyczajnie osoby, których wizerunek i wygląd są znane. To naprawdę wiele ułatwia 🙂

Ostatnią kwestię pozwolę sobie poruszyć w następnej notce, co by ta nie była za długa i nie zniechęcała do czytania 🙂
A na razie podsumuję jednym zdaniem – chłońmy otoczenie, bo to kopalnia inspiracji!

No właśnie… otoczenie… Na koniec podzielę się jeszcze moją ostatnią przygodą – otóż, wracając do domu pod wieczór mokrą od deszczu ulicą spostrzegłam na krawężniku przy ulicy mały dziecięcy bucik pozostawiony sam sobie. Rozwiązany. Właściciela nie ma. Cisza wokół. Od razu nasunęło mi się skojarzenie ze słynną sceną z “Cmętarza Zwierząt” S. Kinga. Kto czytał, ten wie, kto nie czytał, niech przeczyta jeśli ma odwagę. Ja czym prędzej pobiegłam do domu…

bucik