Niedzielna polecanka #17

To trochę smutne, że swoje święta kończę wrzucając notkę na bloga. Spróbuję jednak jeszcze przez chwilę nie myśleć o tym czasie jako o Saturnaliach, lecz w kontekście chrześcijańskim. Stąd też muzyczno-chrześcijański podarunek.

Wpierw – Lisa Gerrard.

Być może kojarzycie takie piękne słówko jak “maranatha“, co ponoć znaczyć może – zależnie od tego, gdzie umieścimy odstęp, którego oczywiście rękopisy starożytne nie posiadają – “Pan przyjdzie”, “Pan przyszedł”, “Pan przychodzi” i “niech Pan przyjdzie”.

Nic nie wiem na temat podejścia Lisy do religii, jednak w duecie z Patrickiem Cassidym (tak, wiem: “who the hell is Patrick Cassidy?”) przydarzył im się utwór z typowym dla Lisy tekstem w postaci zawodzenia. Wynik ich współpracy jest oszałamiający:

Przykładowe sceny: trans, medytacja, modlitwa, śmierć, oniria, nadejście anioła.

A skoro już jesteśmy w temacie powtórnego przyjścia. Nie lubię kolęd, nie lubię muzyki świątecznej. Do nielicznych wyjątków należy album Enya'i “And Winter Came”. Tam również pada prośba o przybycie Pana:

(Zwłaszcza od 0:45 do 0:50. Tak, ja właśnie dla kilku sekund potrafię słuchać jakiegoś utworu.)

Jeżeli z niezrozumiałego dla mnie powodu postanowicie urządzić w ramach sesji takie dni jak Wigilia Bożego Narodzenia, ten krążek może okazać się wcale niezłą alternatywą dla Cichej Nocy.

Swoją drogą, na początku tygodnia miałem sen, jakoby Trzecia Wojna nastała właśnie dwudziestego czwartego grudnia. Czyż to nie interesujący, dramatyczny i przygnębiający motyw? W sam raz do wykorzystania u zenitu wojennej kampanii.

—-

W przyszłym tygodniu w niedzielę zapewne będę na Khakonie. Spodziewajcie się, że na notkę mogę nie mieć czasu.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz