Jakby się tak zastanowić, to po końcu świata nie ma już niczego, więc nie ma nawet co narysować. I na tym powinienem zakończyć. Z drugiej jednak strony czasami mam wrażenie, że żyjemy już w całkowitym kolapsie, a rzeczywistość nie jest interesująca dla wydawców komiksów w Polsce. W przeciwieństwie do westernów, opowieści superbohaterskich i magicznych przygodówek. Coś jednak z tej radioaktywnej pustyni wygrzebiemy, choć wiele dobra nadal nie doczekało się wydania w naszym kraju.

Preapokalipsa, czyli świat powiedział „mam już dość”:

Y: Ostatni mężczyzna – Mamy początek XXI wieku i nagle w ciągu kilku godzin wszyscy mężczyźni (a nawet samce) na Ziemi umierają. Wszyscy, oprócz studenta Yoricka Browna i jego małpy, Ampersanda. Świat przewraca się do góry nogami, ale też wiele kobiet zaczyna całkiem dobrze radzić sobie w tej rzeczywistości. Nie jest to dobra informacja dla Yoricka, próbującego odnaleźć swoją dziewczynę, zaginioną gdzieś na drugim końcu świata, który z pewnością nie jest rajem. Świetnie poprowadzony i rozwijany na długą opowieść pomysł, który jest też doskonałym komentarzem rzeczywistości. A gdyby pokusić się o zamianę ról? Taka przygoda na pewno mogłaby być równie ciekawa.

DMZ – scen. B. Wood. To bardziej polityczny thriller niż post-apo, a rozgrywa się w sytuacji, gdy część amerykańskich stanów postanowiła zbuntować się przeciwko rządowi USA, zaś mieszkańcy wyspy Manhattan, na którą spadły bomby, stali się ofiarami współczesnej wojny secesyjnej. Trwa kruche zawieszenie broni, a Wyspa stała się strefą zdemilitaryzowaną, w której tubylcy pod okiem snajperów i propagandzistów próbują jakoś ułożyć sobie życie na nowo.

Lazarus – scen. G. Rucka. To nie tak, że świat został zniszczony, po prostu korporacje, mafie i kraje zlały się w jedno tworząc kilka niebywale zasobnych, nadal toczących między sobą wojny familii. Zasoby naturalne są na wyczerpaniu, a wojny przetrzebiły ludzkość i mocno ją zhierarchizowały. Istnieją w zasadzie trzy typy ludzi: 1. Mający władzę i doskonale wykształceni członkowie rodzin (do 10 osób), 2. Obywatele rodziny (czyli ci, w których warto zainwestować, a ich umiejętności mogą być przydatne – około 3-5 tys.) i 3. Reszta zostawionych całkowicie samopas określanych jako „Odpady”. Nie ma mowy o buncie skoro członkowie rodzin dysponują technologią, bronią, rozwiniętą biogenetyką, a na domiar posiadają Łazarza – niemal nieśmiertelnego wykonawcę wyroków.

Jeremiah – francuska, obecnie 38-tomowa seria przygód, będąca w zasadzie postapokaliptyczną opowieścią drogi. Rzecz się dzieje gdzieś w dawnych USA po nuklearnej wojnie pomiędzy czarnymi i białymi (przy czym nie wiemy czy chodzi o rasy, czy raczej stronnictwa). Tytułowy Jeremiah o nieco naiwnym charakterze wraz z zaradnym łotrzykiem Kurdym i oślicą Ezrą wędrują natrafiając na miasta w opuszczonych konglomeratach fabrycznych, przekupnych władyków i tyranów, szalonych przywódców sekt. Każdy tom to osobna, krótka historyjka.

Na naszym podwórku:

Postapo: Nienormalna Normalność – bardzo udane podejście do historii upadku Polski. Nie wiemy dokładnie co się stało, ale ludzie pozostawieni samym sobie i w obliczu jakiegoś nieznanego zagrożenia muszą sobie radzić. Trudne wybory, nasze realia.

Suka – jest to pewnego rodzaju rozwinięcie świata Strugackich, znanego z „Pikniku na skraju drogi”. Młoda stalkerka w poszukiwaniu artefaktów porzuconych przez obcą cywilizację napotyka w strefie rozmaite anomalie.

Czarnobyl – tym razem mamy do czynienia nie z fikcją, tylko rodzajem opowieści inspirowanej prawdziwymi wydarzeniami i wykorzystującej materiały dotyczące wybuchu reaktora na Ukrainie. Dużo ciekawostek z życia strefy.

Biblijny Armagedon:

Noe – reżyser Darren Aronofsky postanowił spróbować swych sił jako scenarzysta komiksowy, biorąc na warsztat opowieść o biblijnym patriarsze. Historia ukazana jako postnuklearna apokalipsa, pełna grafik pordzewiałych bunkrów i pomutowanych gigantów przedstawia się świetnie. Niestety, reżyser postanowił później zrobić z tego film. Nasuwa się więc pytanie, czy w szaty postapo możemy przebrać w zasadzie każdą opowieść?

Ósma czara: Genesis – opus magnum polskiego komiksiarza – punkowca i erpegowca Krzysztofa ‘Prosiaka’ Owedyka. Przesiąknięta gnozą, antyreligijna, miejscami obrazoburcza historia o spapranym Armagedonie. Bóg ukarał wprawdzie grzeszników i niewiernych, ale niektórych pominął – jak się okazuje – trochę z lenistwa. Wiernym natomiast zgotował raj będący raczej luksusowym, totalitarnym więzieniem, w którym określenie Anioł Stróż nabiera groźnego znaczenia. Mamy tu też całkiem ciekawą opowieść o przypadkowym ocalałym, który stara się włamać do raju po swoją ukochaną. Niezłe, choć zbyt stronnicze, ale jednak czytadło.

Maszyny to (nie) są nasi sprzymierzeńcy:

Pożoga – Świat w roku 2052 oparł się całkowicie na technice i nagle burza magnetyczna czy inny rozbłysk słoneczny w mniejszej skali powoduje blackout połączony z chaosem. Maszyny przestają działać, miasta rozpadają się, ludzie giną w wypadkach, natura domaga się swych blokowanych przez ludzi praw. Wiek później ludzkość cofnęła się do technicznego poziomu średniowiecza, gdzie oszalały prorok prowadzi krucjatę przeciwko ostatnim używanym przez ludzi maszynom. Wszystko oparte na powieści Rene Barjavela (choć w temacie powrotu średniowiecza po apokalipsie odsyłam jednak do „Kantyczki dla Leibowitza” W. Millera).

Battle Angel Alita – Wyrosłe na pustyni zbiorowisko ludzi i cyborgów, zwane Złomowiskiem, jest jedną z niewielu osad, które przetrwały wielkie wojny. Nad tym wszystkim wznosi się Zalem (nieprzypadkowe nawiązanie do Jerusalem), gdzie żyje lepsza kasta ludzi. Lepsza, bo sterowana cybernetycznie. Główne zalety to akcja, kultowa bohaterka i widowiskowe walki robotów.

Zombie i wirus:

Żywe trupy / The Walking Dead – w zasadzie nie wiemy skąd wziął się wirus zombiefikacji, ale też nie jest to opowieść, w której zombie grają pierwsze skrzypce (tymi swoimi zgniłymi łapami). To opowieść o dramatycznej walce o przetrwanie w świecie, w którym nikomu nie można zaufać. Seria długa i jeszcze nieukończona, co pozwoliło autorowi \wykorzystać prawie wszystkie znane pomysły z szuflady „nieumarli powracają”.

Jestem Legendą – adaptacja powieści Richarda Mathesona. Ostatni człowiek na ziemi szuka nie tylko sposobu na przetrwanie, ale też sposobu na wyleczenie zmienionej w zabójcze bestie ludzkości. Tym razem nasze zombie / wampiry potrafią być szybkie i diabolicznie inteligentne.

Eden – sentymentalna opowieść o dwójce osamotnionych młodych ludzi, którzy niczym Robinson Crusoe muszą przetrwać oraz uciec przed tajemniczym wirusem, zamieniającym ludzi w porcelanowe skorupy – rzeźby.

Z magią i nadnaturalnością:

Coda – świat fantasy, przez który przetaczają się odwieczne wojny, a ludziom w osadach brak wody, żywności i nadziei. Być może bard-archiwista i jego wojownicza orcza żona są kluczem do tego, żeby to naprawić. Grafiki są miejscami stylizowane na postnuklearne, całość zaś jest ciekawym wykorzystaniem pomysłu podupadającej krainy niegdysiejszych herosów, dziś owładniętej wojną i rozkładem.

Mroczna Wieża – cykl na podstawie książek S. Kinga. Tym razem mamy tu mieszankę westernu, post-apo i dark fantasy. Pełna olbrzymich, pustych i brudnych przestrzeni, alegoryczna podróż, w którą dzielni przyjaciele rewolwerowcy wyruszają na przeciw Władcy Zła.

Promised Neverland – wszystko wydaje się być historią o dzieciach wychowywanych przez guwernantkę – matkę, przebywających w olbrzymiej posiadłości pełnej wygód. W tej „złotej klatce” dzieciaki są bezustannie szkolone i egzaminowane, a tym, które uzyskują najlepsze wyniki, znajduje się rodziców gdzieś poza posiadłością. Nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle, bo po wyjściu poza posiadłość, jeszcze nikt nigdy nie wrócił. Trochę survivalowych pomysłów a’la „Kevin sam w domu”.

Degrengolada i dekadencja:

Głębia – Ekspresyjnie narysowana historia o ostatnich chwilach planety Ziemia. Promieniowanie Słońca, które niszczy życie, spowodowało ucieczkę ludzi w głębiny mórz. Wysłano sondy szukające możliwości życia w innej galaktyce, ale bez powodzenia i wiele pokoleń później ludzkość uświadomiła sobie, że to już naprawdę koniec. Ciągłe orgiastyczne zabawy, seria okrucieństw pokazujących brak wartości życia i pijana szaleństwem tyrania tylko to podkreślają. Jednak gdzieś w tej chaotycznej degrengoladzie zakwitnie nasionko nadziei.

Wody Morteluny – Wizja Paryża w odległej przyszłości. Miasto przypomina bardziej szyderczą barokową groteskę, wyciągniętą z opowieści „Maska Czerwonej Śmierci” Poego, niż techniczne SF. Metropolią rządzi obłąkany tyran – Książę Morte, który rozdziela prawo do życia i wody, oraz jego świta zdegenerowanych, perwersyjnych dworzan. Genetyczne hybrydy, kanibalizm i widoki upadłego starego Paryża tylko podkreślają zbydlęcenie i pozostawiają głęboki niesmak związany z końcem cywilizacji i człowieczeństwa.

Zezwierzęcenie ludzkości i mutacje:

Planeta Małp – oparta na rozsławionej przez filmy książce, w której pojawia się wizja świata, gdzie po człowieku władzę przejmuje inny gatunek. To daje naszej wyobraźni duże pole do popisu. Pojawia się bowiem pytanie – dlaczego miałyby to być małpy, a nie np. inteligentne dinozaury [reptiliańska (d)ewolucja], kafkowskie karaluchy czy zwierzęta domowe (spójrzmy teraz inaczej na Folwark zwierzęcy).

Solo oraz prequel Solo 2: Ocaleni z chaosu – pomimo kreskówkowej, wręcz disneyowskiej formy, mamy tu brutalne postapo z animorficznymi postaciami, obok których nadal funkcjonują jeszcze ludzie. Trochę filozofowania na temat ludzkiej bezwzględności, przywiązania do nich zmutowanych małp i prostoty praw, według których żyje szczurzy wojownik Solo. O zemście, nie dla dzieci.

Łasuch – scen. Jeff Lemire. Są komiksy dobre i są wybitne, a ten zalicza się do tej drugiej kategorii. Wzruszająca opowieść drogi o tym, co się stanie ze światem, w którym przestaną się rodzić „normalne” dzieci. Wszystkie te, którym uda się pojawić na świecie, obarczone są dziwną chorobą/wirusem, zamieniającym je z biegiem czasu w coraz bardziej bezbronne półświadome hybrydy człowieka i zwierzęcia. Czy zdruzgotani dorośli ludzie zaakceptują koniec cywilizacji, w której panował człowiek i ochronią swoje dzieci, czy jednak kłami i pazurami sami będą walczyć z nieuchronnością, pokazując swoje najgorsze oblicze? Mądre, zaskakujące, wybitne dzieło.

Tank Girl – Australia przeżywa koniec świata inaczej niż reszta. Punkowo – undergroundowe, pełne absurdu przygody tytułowej, niepokornej czołgistki i plemienia Aborygenów-kangurów.

Druuna – rys. Serpieri, pomimo pretekstowej fabuły nasycony barwami i drobnymi szczegółami graficzny majstersztyk. W świecie w którym mężczyźni ulegają zarażeniu wirusem zwiększającym poziom libido, testosteronu, a tym samym agresji, skąpo ubrana dziewczyna musi jakoś przetrwać. Mnogość typów mutantów, żarłocznych roślin, krabo-istot które tylko czekają na wdzięki i życie bohaterki. a wszystko to w scenografii pełnej rozsypujących się budowli i okablowań wymarłej planety, zniekształconego zwierciadła groteskowej, ale też zohydzającej postcywilizacji. Drastyczne sceny ukazujące “zderzenie” erotycznego piękna ciała ze zdegenerowany światem. 18+.

W rytmie spadających bomb atomowych, czyli trochę taki Mad Max:

Pielgrzym oraz Pielgrzym 2: Rajski Ogród – scen. znany z ciętego języka i czarnego humoru G. Ennis. Tym razem słońce umierając wypala galaktykę, planetę po planecie i w końcu zabiera się za Ziemię. Grupka niedobitków wędruje w poszukiwaniu mitycznego Edenu, gdzie ponoć jest jeszcze woda. Przeciwko bandzie degeneratów, którzy ich ścigają, z pomocą przyjdzie enigmatyczny i surowy, postapokaliptyczny odpowiednik Clinta Eastwooda – Pielgrzym. Wydaje się być oddany niemal biblijnej misji, cytuje Pismo, a do tego zabija bez wahania, co już powinno niektórych ostrzec, że coś jest z nim mocno nie tak. Widocznie jednak taki bohater jest niezbędny w czasach kataklizmu. Mamy tu przejaskrawione niekiedy charaktery, brutalną przemoc, łamanie najbardziej zwyrodniałych tabu, silnie skonfliktowane postacie oraz podobnie ukazane Dobro i Zło. W drugiej części, do tego wszystkiego dołączają demony.

Wolverine: Old Man Logan – scen. M. Millar. Dobry komiks o superbohaterskim rosomaku, ale też bardzo mocno osadzony w świecie komiksów Marvela i w zasadzie nie oferujący jakiegoś nowatorskiego podejścia do postapokalipsy. Ot, taki dobrze sprzedający się zgorzkniały Mad Max z pazurami. Do tego stopnia dobrze, że każde z większych wydawnictw chciało to naśladować, wykorzystując podobne zamysły. Tak jest choćby w „Bloodshot” od wydawnictwa Valiant Comics czy w „Batman: Ostatni Rycerz” z DC Comics.

Wild Blue Yonder – Radiacja po wojnie atomowej nadal osadza się bliżej lądu niż chmur. Ludzkość przetrwała tylko w najwyższych górach i na olbrzymich latających fortecach. Wszystko co może wynieść cię w górę stanie się twoim najlepszym przyjacielem i domem. Nadal trwa walka o paliwo i surowce, piraci powietrzni nie znają litości, a gdzieś tam jest wyśniona kraina za siódmą górą, gdzie można bezpiecznie wylądować i zamieszkać.

Sędzia Dredd – długo by można opowiadać o istniejącym i wciąż rozbudowującym się od 40 lat świecie niezłomnego sędziego Dredda. Wersji apokalipsy jest tu kilka i co jakiś czas następują kolejne. Tylko brutalni policjanci-sędziowie mogą coś z tym zrobić. Mamy tu olbrzymie mega miasta otoczone radioaktywnymi pustyniami (na które emerytowani sędziowie wybierają się w tzw. „długi marsz”) i zabójczymi zmutowanymi dżunglami. Mamy cyberpunkowy totalitaryzm, który jednak jakoś musi działać skoro broni ludzi przed złowrogimi potwornymi sędziami (jak okrutnie groteskowy Sędzia Death) z innych wymiarów. Mamy psioniczne śledztwa, mamy obłąkane mutanckie kulty, oparte choćby wokół odgrzebywania śmieci z przeszłości („i niech się śmieci imię Twoje”), piratów z kosmosu, degrengoladę społeczną poszukującą nowych wrażeń choćby w modnym w tym sezonie oszpecaniu się i na tym wszystkim dużo cierpkiego czarnego humoru. To dobre inspiracje do krótkich przygód z różnych gatunków.

Woda w różnych stanach skupienia i katastrofa ekologiczna

Waterworld: Children of Leviathan – raczej nie uświadczymy tego starego komiksu po polsku, ale z nostalgią wspominam film i miło mi czytać dalsze losy postaci Marinera. Dowiedzieć się zarówno więcej o olbrzymim morskim potworze, z którym na zalanej wodą ziemi zmierzył się bohater i o tym, jaki ma on związek z pochodzeniem Marinera. Do tego tajne podwodne laboratoria, „ludzie w czerni” i morscy piraci.

The Wake: Przebudzenie – scen. S. Snyder. Komiks składa się z dwóch części i w tym wypadku bardziej interesuje nas ta druga, dziejąca się 200 lat po pierwszej. Historia z głębinowego horroru i pierwszego kontaktu z rasą drapieżnych syren zmieniła się w opowieść o świecie po roztopieniu się lodowców i podniesieniu poziomu wód. Człowiek został strącony z pozycji Predator Optimus, ale nadal ma nadzieję na zaginiony ląd nadający się do życia.

Snowpiercer – Katastrofa klimatyczna spowodowała, że zima nigdy nie przeminęła i stała się zabójcza dla ludzkości. Ostatni jej przedstawiciele stłoczeni w długim, złożonym z 1001 wagonów pociągu mkną gdzieś przez zamrożony świat, kierowani przez tajemniczego konduktora. W tej opowieści katastroficzna otoczka wkrótce zostanie przyćmiona dobrze skonstruowanym dramatem społecznym, opowieścią o nierówności klas i rewolucji, o bezcelowości całego naszego gatunku oraz okrutnej powtarzalności pędzących kół historii.

Trochę na wesoło i dla dzieci:

Bajka na końcu świata – scen. M. Podolec. Nastąpiła apokalipsa i po zrujnowanym świecie wędruje dziewczynka Wiktoria ze swoją suczką, Bajką. Nie szukają raczej żywności, paliwa i wody, ale rodziców i bezpiecznego schronienia, po drodze spotykając różne pomocne stworzenia czy choćby kierujący ich dalej latawiec. Typ pozytywnej historii.
Zamiast podsumowania (którego na końcu wszystkiego i tak być nie powinno) bonus – nie mogłem się oprzeć i wrzucam dla odchamienia fragment tematycznego „U wrót doliny” Z. Herberta.

Po deszczu gwiazd
na łące popiołów
zebrali się wszyscy pod strażą aniołów

z ocalałego wzgórza
można objąć okiem
całe beczące stado dwunogów

naprawdę jest ich niewielu
doliczając nawet tych którzy przyjdą
z kronik bajek i żywotów świętych…