Wpisy

Niedzielni NPCe – czyli Kuźnia Bohaterów Niezależnych #04

Giordano Bartolorno – Wiecznie wędrujący śpiewak operowy

Utwór postaci (koniecznie czytajcie z muzyką!): Jekyll & Hyde – Alive

Giordano jest wielkim mężczyzną, którego podobno nikt nigdy nie widział z nieułożonymi włosami, nie mówiąc już o rękawiczkach źle dobranych do reszty ubioru, czy z niesmaczną potrawą na talerzu, a trzeba wam wiedzieć, że ten sybaryta jest niezrównanym znawcą kuchni całego znanego świata. Zawsze przy okazji świąt Bożego Narodzenia na salony wraca plotka głosząca, iż kiedyś próbował zamówić ludzkie mięso – sam zbywa to głośnym i serdecznym śmiechem. Kiedy po salonach roznosi się echo jego potężnego śmiejącego się głosu, jego dusza, a raczej to co z niej pozostało, cieszy się, że ta fałszywa plotka to jedyna informacja jaka wokół niego krąży, a mogło być o wiele gorzej. Ale o tym później!

Najpierw musicie wiedzieć, że Giordano jest nie tylko grubym brzuchaczem, ale posiada też sporo mięśni. Wychowany w biednej rodzinie tragarzy portowych szybko zaczął pracować i walczyć o byt. Nie tylko w przenośni.  Oprócz szerokich barków o jego przeszłości huczy też kształt twarzy, gdyby nie fortuna i wspaniały głos, nazwalibyście ją szpetną niczym poharatana dupa wołu, ale kiedy człowiek jest w stanie lekką ręką wydać na kolacje dla znajomych kilka tysięcy franków, to jego twarz kwitowana jest jako nietypowej urody. Otaczający go ludzie zwracają bardziej uwagę na jego śpiew, zasobny portfel, poczucie humoru i smak, aniżeli te dwa ekhm szczegóły. Jednak nigdy nie próbujcie poruszać przy nim  kwestii jego dzieciństwa. Wpada wtedy w szaloną furię. Nie słyszeliście historii syna barona De Fontier? O tym jak stracił oko wylatując z sali balowej przez witraż?

Skoro już wiecie jak nasz wspaniołogłosy wielkolud wygląda, co lubi i jakich tematów przy nim nie poruszać, zdradzę wam sekret. Tajemnica ta jest jego największym utrapieniem, co noc zrywa mu sen z powiek, przez nią drżą mu ręce i to z jej powodu pochłania ogromne ilości jedzenia i alkoholu. Myśleliście, że śmieje się bo jest radosny? Jego rubaszny śmiech to wydobywające się jęki duszy, to próba ukrycia tego, że boi się każdej chwili swojego życia. Dlaczego? Otóż Giordano Bartolorno w trzydziestej wiośnie życia, kiedy myślał, że w jego podłym życiu tragarza już nigdy nic się nie zmieni na lepsze spotkał wiedźmę. Owa władająca mrocznymi mocami kobieta obiecała mu resztę życia w splendorze i chwale, za drobny szczegół jakim jest jego dusza. Giordano zgodził się, jednakże postanowił oszukać wiedźmę sobie tylko znanym sposobem. Jak do tego doszło, historia milczy. Faktem jednak jest, że czarownica dostała tylko połowę, tą gorszą. Bartolorno dostał zaś wszystko o co prosił, piękny głos, smak, gust oraz dar zjednywania sobie ludzi, którego nie może wykorzystać ze spokojem, bo wie, że po świecie krąży jego zła połowa dusza i wiedźma szukająca zemsty. Ponoć od tygodni nie zmrużył oka, a funkcjonuje tylko dzięki specjalnym środkom wspomagającym, które kupuje od ambasadorów z egzotycznych krajów…

Ulubione cytaty: Nie, nie, nie! Złotko nie możesz ubrać karminowej sukienki do tych rękawiczek, to nie-dopuszczalne!… zaraz… Ty też to słyszałaś?...

Cechy charakterystyczne: głośny, wielki, wiecznie w podróży, chojrak z pozoru, bezsenność, zdecydowany, przerażony, wspaniały głos, otoczony fanami

(Za utwór podziękowania lecą dla Jaskoviakusa!)

Środowy scenariusz – Pyrkonowa przygoda

Aye załogo!

Dziś mam wam do przedstawienia scenariusz, który stworzyliśmy wspólnymi siłami podczas warsztatów na tegorocznym Pyrkonie. Konwent był już dosyć dawno, więc ten post potraktujcie jako modne retro.

Zaczynamy!

Klimat – Musi być magia w konwencji w której chcecie to poprowadzić.  W mojej głowie najlepiej do tego pasuje steampunk z magią (np. Botkowa Triada), bądź Monastyr, ale  Warhammer też może być. Czy co tam chcecie.

Skrót – W pewnym mieście ludzie zaczynają tracić wspomnienia. Zupełnie niezwiązani ze sobą mieszkańcy, nie mający wcześniej żadnych problemów ze zdrowiem, tracą pojedyncze fragmenty swoich wspomnień. W tym mieście jest obiekt, którego poszukują gracze, jednak aby go dostać muszą zawalczyć z czasem, ci którzy mogą ich doprowadzić do celu zapominają kim są. Sprawczynią wydarzeń jest wyschnięta, smutna, staruszka Gwen, która nieświadomie kradnie mieszkańcom wspomnienia żeby napędzać śniegową kulę w której zaklęła swoją szczęśliwą młodość, przerwaną przymusowym ożenkiem z zimnym mężczyzną. Czy gracze odbiorą jej jedyną w życiu radość dla własnych celów?

Mięcho – Drużyna jako grupa dżentelmenów zajeżdża do miasta oddalonego od głównego nurtu życia towarzyskiego – do jakiejś zapyziałej dziury, ale urokliwej. Oficjalnie przyjeżdżają tu w interesach, mogą być agentami spółki kupieckiej, artystami szukającymi inspiracji gdzieś z dala od zgiełku, a może kurierami najmodniejszego żurnala ze stolicy. Mają dobrą oficjalną przykrywkę, zarezerwowane pokoje w hotelu, a może nawet list polecający do właściciela lokalnego browaru żeby udostępnił im pokoje z salonikiem.

Nieoficjalnie są tutaj bo szukają Czegoś. To coś pozostawiam w gestii pana prowadzącego, jeśli zamierzacie rzucic to jako fragment większej kampanii to pewnie już wiecie czego gracze będą tam szukać, a jeśli nie to mogą to być brakujące spadkowe dokumenty? Zagubiony gdzieś w okolicy dziennik znanego wynalazcy, który ma ogromną wartość sentymentalną, a może też są tam szkice jakiegoś nowego rodzaju broni? Ważne jest żeby musieli porozmawiać z kilkoma osobami w mieście, przeprowadzić wywiad, zebrać informacje i ustalić prawdziwą wersje położenia tego czego szukają.

Problem polega na tym, że część osób z którymi muszą rozmawiać po prostu traci wspomnienia. Często będą to niezwiązane z poszukiwaniami drobne ubytki, daty, imiona, sposób parzenia herbaty, ale zaginą też kluczowe informacje. Wszystkiemu winna jest wspomniana we wstępie staruszka, Gwen. Jej historia jest przygnębiająca; wyrwano ją z beztroskiej młodości niezbyt zamożnej szlachcianki poprzez zaaranżowane małżeństwo ze starszym, bogatym mężczyzną. Ale on nie potrzebował Gwen, tylko ładniej wyglądającej ozdoby uwieszonej na ramieniu, która będzie mu towarzyszyła podczas spotkań z kontrahentami. Zabrał jej uśmiech z twarzy już na zawsze.

Tym co pozwoliło jej zachować życie jest niewielka kula śniegowa w której zaklęła jedyne radosne wspomnienia jakie zachowała. Trzyma ją ukrytą głęboko w skrzyni pod sukniami, ponieważ mąż nie akceptuje żadnej radości w jej życiu. Nocami kiedy ten już śpi, Gwen zakrada się do piwnicy i wpatruje godzinami w szklaną kule, a wtedy wszystkie radosne chwile młodości wracają do niej i pokryta siatką zmarszczek twarz uśmiecha się, są to jedyne radosne chwile w jej życiu od 50 lat. Jednak magiczna kula nie działa charytatywnie i żywi się fragmentami wspomnien ludzi z miasta, Gwen częściej jej używa tym więcej ich pożera. Dotychczas kradła niezbyt ważne i drobne, ale ostatnio coś w życiu właścicielki kuli zmieniło się na gorsze i żeby wytrzymać musi jej używać coraz częściej…

Jak się domyślacie zniszczenie kuli przywróci mieszkańcom miasteczka wszystkie brakujące wspomnienia. Można z tego ukuć solidne wątki poboczne, które będą chwytać za serce. Ojciec zapomniał, że ma córkę itp. Dużo dobrych wątków. Wszystko pozostawiamy w rękach waszych i waszych graczy. Do dzieła!

PS W ramach inspiracji do miasta ludzi, którzy tracą wspomnienia polecam “Sto lat samotności”, jest tam rozdział oparty na tym motywie.

Odpowiedzi #4 – Menelaos

1. W jaki sposób wyszukujecie muzykę na sesję? Macie jakieś strony z podziałem na klimat, czy po prostu słuchacie wszystkiego jak leci i potem co wpadnie w ucho to pod taki a taki klimat?

Marysia: Jeśli o mnie chodzi to na dysku mam pogrupowane katalogi na najprostsze kategorie, np. walka, tło, akcja, nostalgia itp. Trzymam się tez podziału na soundtracki z filmów, gier etc oraz zespołów muzycznych, których bardzo dużo wykorzystuje na sesjach. Szczerze mówiąc, to ciągle istnieją jakieś foldery, które dopiero odkrywam 🙂 często wertuję sobie również listę filmów, które już znam lub które dopiero co wyszły i przesłuchuje soundtracki. Co lepsze kawałki zostawiam u siebie 😉 grzebanie w muzyce i poznawanie nowych utworów, nawet dzięki yt, to jeden z moich sposobów na nudę 😉

Craven: Na tym etapie przeładowania muzyką najróżniejszych rodzajów jeśli nie mam od razu w głowie utworu/ścieżki która by mi pasowała, po prostu przeglądam swoje chaotyczne zbiory. Dzielenie na klimaty czy typy scen raczej się u mnie nie sprawdzało na dłuższą metę. Poza najobszerniejszymi kategoriami jak “filmowa”, “rock”, dominują katalogi “do posprzątania” i “do przesłuchania”. Tak więc nie mam muzyki pod klimat choć są “worki” z ścieżkami/albumami pod dany system i dobieranie pod daną sesję playlisty na sceny akcji, walki, muzykę tła itd.

Oprócz tego mam katalog “muzyka względem sesji” gdzie ląduje muzyka, która szczególnie mi się przypodobała lub mnie zaintrygowała, którą chciałbym kiedyś wykorzystać. Sięganie tam jest potrafi być bardzo inspirujące. Czasem nie znajdę tam tego, czego szukałem, ale trafiam na muzykę dla jakiegoś BNa lub wpada mi do głowy pomysł na inną scenę.

Podsumowując – po prostu duża baza muzyki.

2. Szukam tła muzycznego na sesję steampunku. Czegoś co może długo grac w tle i się nie nudzi – typowe tło.

Marysia: Pytanie co w tym steampunku chcesz prowadzić – akcję, horror, detektywistyczny klimat? ja lubię soundtracki do filmów na podstawie XIX wiecznej literatury, Craven dobrze mówi – Frankenstein. Ja dodam od siebie Draculę, Sherlocka, Carmillę, From Hell – ogólnie poszperaj w soundtrackach do filmów na podstawie pozycji z literatury angielskiej XIX wiecznej. A jeśli chodzi o zespoły lub muzyków to poleciłabym przesłuchanie Aurelio Voltaire’a. Ma trochę kompozycji pasujących. Takze – Abney Park.

Abney Park – Steampunk Revolution
Voltaire – The Mechanical Girl
From Hell Soundtrack – Portrait Of A Prince
From Hell Soundtrack – Compass and the Ruler

Craven: Marysia ma absolutną rację, że steampunk jest bardzo pojemny i ciężko o coś uniwersalnego. Powiem też, że nie prowadziłem dużo steampunkowych sesji. Mogę jednak zasugerować kilka mniej i bardziej oczywistych rzeczy. FullMetal Alchemist (seria z 2003, nie z 2009) ma aż trzy soundtracki wypełnione przez Michiru Oshimę po brzegi świetną muzyką. Do tego może lepiej znane ścieżki z Village, Mary Shelley’s Frankenstein i Das Parfum. Zastrzyk egzotyki może zapewnić ścieżka z filmu Body of Lies. Niesamowity soundtrack z Dark City powinien natomiast pasować do bardziej mrocznych scenerii lub pełnych mechanicznych cudów.

Ale szukać warto wszędzie. Invasion z Bleacha doskonale sprawdziło się w scenie otwierającej ucieczkę przed wielkim mechanicznym golemem. Poranek z nutką orientu? Jan Garbarek się kłania. Motyw drużyny/napisów początkowych/końcowych? Time Machine.