Kunaicho Gakubu – Japanese Traditional Music: Gagaku


Osobiście nie jestem zainteresowany gagaku, konwencją muzycznej, powiązanej z tradycyjną muzyką Japonii. Jako, że w L5K nie gram, by poznać rzadko kiedy przydatne czy interesujące tajniki historii i kultury Japonii, a osoby mi w grze towarzyszące również nie odczuwają takiej potrzeby, muzykę wrzucam bazując na jej brzmieniu, nie zaś sensowności ulokowania w Rokuganie czy symboliki.

Gagaku to muzyka dziwaczna, zdolna doprowadzić uszy do utraty wosku. Niektóre z instrumentów potrafią wejść na tak wysokie dźwięki, że autentycznie boli mnie od nich głowa. Zresztą, przekonajcie się sami:

Zabrzmiałem trochę zjadliwie, ale bez żartów: wielu ludzi ceni ten nurt, jest powiązany z ceremoniałami religijnymi i przypuszczam, że po zrozumieniu jego założeń mógłbym go docenić.

Album, którego obrazek widzicie u góry notki, wykorzystywałem już nieraz. Dwanaście utworów, składających się na sześćdziesiąt siedem minut muzyki, z której właściwie niczego nie musimy wywalać. Płyta jest tak spójna, że trudno wręcz zauważyć, że co jakiś czas pieśń się zmienia.

Zmiany zresztą są zgoła nieznaczne. Głównymi instrumentami gagaku są flety, których w Europie raczej się nie używa. Mają przenikliwy dźwięk, wysoki i sięgający wręcz szpiku naszego muzykalnego gustu. W różnych utworach inny każdy flet pełni nieco inną rolę. Poza nimi występują właściwie tylko zaznaczone instrumenty perkusyjne, głównie bębny i dzwonki. Cytry: rzadko, ale nie są zabronione. Jedyny utwór z wokalem, konkretnie chórem, to Motomeko No Uta – chyba najciekawszy, właściwie samodzielny rekwizyt.

(Słyszycie mnichów i shugenja kroczących po wnętrzach klasztoru na szczycie góry, oddających się codziennej medytacji, gdy zaraz po świcie między pokojami wznoszą się sylaby idealne, czyste i białe jak najpiękniejsza pustka?)

Ten album jest tłem. Jest nudny i monotonny. Ale na swój sposób straszny. Na swój sposób sięga daleko poza horyzont. Może moja wyobraźnia płata figle, ale nie wyobrażam go sobie pośród lasów, czy przy jeziorku. Bezkresne oceany, miasta-labirynty, pałace położone pośród gór – gagaku z mej perspektywy powinien rozchodzić się wszędzie wokół.

W praktyce używam go przede wszystkim, gdy chcę wprowadzić elementy grozy lub elementy nadnaturalne. Muzyka ta budzi – chociażby we mnie – niepokój, chociaż przyznam, że dla przyjemności nie jestem w stanie jej słuchać. Jeżeli jednak nasi samurajowie wybierają się do miejsca, które od samego początku zakłóca ich ducha – może warto to podkreślić właśnie tym krążkiem?

Muzyka tła: 3/5 – o ile gracze nie zaczną z irytacji gryźć krzeseł, możemy w razie potrzeby wrzucić cały album bez selekcji. Na pół godziny, godzinę powinno starczyć, ale gagaku szybko męczy – niestety, monotonia jest zbyt wielka;
Muzyka obszaru: 3,5/5 – nawiedzone świątynie, oblężone fortece, tajemnica, mgła, groza. Da się pobawić, zwłaszcza, że albumu nie trzeba selekcjonować;
Muzyka przygody: 1,5/5 – album raczej nie generuje pomysłów na fajne przygody ani ich nie podkreśla. Ale połowa punktu należy się za utwór dwunasty;
Muzyka drużyny: Nie.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz