Iron Sky. Kosmiczne utwory nazistów.

Od premiery Iron Sky minął już ponad rok i mniej więcej tyle samo zajęło mi zmuszenie się do przesłuchania soundtracku. Film, mimo że kupuje mnie w całości swoją oryginalnością, poziomem absurdu, tematyką, humorem i dystansem, trzeba przyznać, że nie należy do tych z najwyższych półek – a szkoda 🙂
Podobnie jest ze ścieżką dźwiękową, która wyraźnie celuje w aspekty komediowe, groteskowe i humorystyczne.

Za pisanie muzyki do filmu Iron Sky wzięła się słoweńska grupa Laibach, powstała w 1980 roku. Zespół znany jest z twórczości bazującej na przeróbkach najbardziej popularnych grup na świecie, w tym The Beatles, Queen czy Europe.

Laibach w swoich utworach często sięga do motywów wykorzystywanych w marszach wojskowych, symboli totalitarnych, estetyki faszystowskiej, stylizując podobnie swój wizerunek.

Soundtrack do Iron Sky ciężko ocenić jednoznacznie, ponieważ jest on na tyle nierówny i 
oferuje taki miszmasz stylów, że zwyczajnie można się pogubić. Oprócz klasycznej muzyki instrumentalnej przewijają się tu również kawałki industrialne, techno, rap (Peace Lovin' Brother Rap), retro blues, a nawet propagandowy hymn utrzymany w stylistyce marszu wojennego – Kameraden, Wir Kehren Heim!. Wisienkę na torcie stanowią także przeróbki hymnu Stanów Zjednoczonych – w utworze o znamiennym tytule America oraz Cwału Walkirii – Space 
Battle Suite czy Vivian’s Unterganang.

Dużym mankamentem ścieżki dźwiękowej z Iron Sky jest zbyt duża liczba utworów – aż 40, z których każdy trwa po maks. 4 minuty i obfituje w dialogi wyrwane z filmu. A szkoda, bo tak jak przy paru z nich, np. Meteorblitzkrieg, te dialogowe wstawki pasowałyby do scen wiadomości lub radia w samochodzie, tak inne wyraźnie negatywnie wpływają na odbiór całości.

Ścieżka dźwiękowa z Iron Sky moim zdaniem może nieźle pasować do sesji pulp, cyberpunkowych klimatów w krzywym zwierciadle oraz do wszystkich współczesnych i przyszłościowych settingów prowadzonych z przymrużeniem oka i nastawionych na absurdalny, groteskowy charakter sesji.

Przejść przez całą powyższą płytę Laibacha jest ogromnie ciężko, ale przy odrobinie samozaparcia można znaleźć trochę dobrego materiału z sesyjnym potencjałem.

Czy polecam do sesji? Tak, ale chyba wyłącznie do klimatów pulpowych, luźnych i nastawionych na absurd 🙂

Moimi faworytami pozostają niezmiennie poniższe numery:

  • A Good War Blues – dokładnie tak, retro klimat, a wstawki z filmu o planach inwazji z księżyca mogą tylko podsycić atmosferę absurdu.
  • In the Machine – Króciutki, ale ciekawy utwór, w którym cały czas coś się dzieje. Trzyma w napięciu i nieźle pasuje do scen z zagadką w tle. Rozwija się powoli, dźwięki sitary zgrabnie dodają elegancji i delikatności, a na koniec mamy przyspieszenie i rozwiązanie.
  • Peace Lovin' Brother Rap – ‘gangsterskie' klimaty wśród nazistów z kosmosu – mówi samo za siebie 🙂 
  • Problems, Big Time / Scwarze Sonne – dzieje się dużo, szybko i głośno. Podniosłe sceny akcji, pościgi, napięcie, niebezpieczeństwo, a wszystko najlepiej w tłocznym świecie mrocznej przyszłości.
  • Space Battle Suite – szybkie sceny pościgu w krzywym zwierciadle podsycone nazistowskim cwałem walkirii – bezbłędne 🙂
Dobrego odbioru!
0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz