Polecanka pod sesje… #Cyberpunk

Klimaty grozy za nami, więc pora zgłębić muzyczne motywy w zupełnie innej atmosferze. Wertując ostatnio podręczniki do starego dobrego Cyberpunka 2020 naszło mnie na poszukiwanie zespołów idealnie pasujących pod sesje futurystyczne w systemach przyszłościowych.

I tak moją listę odtwarzania ostatnio zapełnia troszkę niedoceniany, choć zdecydowanie warty posłuchania jednoosobowy band – Perturbator. Mówi się, że James Kent, czyli muzyk tworzący Perturbatora to w połowie syntezator, a w połowie człowiek. Artysta pełną gębą, który swoją muzyką opowiada historie – mroczne i przygnębiające, ale rzeczywiście doskonale pasujące do klimatu przyszłościowego połączonego z kiczem lat 80.

Swoje pomysły czerpie z twórczości takich person jak Vangelis czy John Carpenter. Filmy z gatunku Noir, horrory oraz brzmienie ulicy z lat 80. ubiegłego wieku to główne inspiracje, którymi kieruje się Kent, tworząc repertuar Perturbatora.

Przed wami kilka najsmaczniejszych kąsków, wybranych spośród wielu równie ciekawych.
Warto zwrócić uwagę, że okładki singli, albumów oraz teledyski również stanowią źródło niekończących się inspiracji.

I am the Night z płyty I am the Night, wydanej w 2012 roku.

Raining Steel z wyżej wspomnianej płyty.

Miami Disco z płyty Sexualizer, wydanej w 2013 roku.

Welcome to Nocturne City z płyty Nocturne City, wydanej w 2012 roku. Chyba mój ulubiony numer.

Night Business z powyższej płyty.

Terror 404 z płyty o tym samym tytule, wydanej w 2012 roku. Okładka doskonała!
Polecam przesłuchanie w całości wszystkich 5 albumów!
Dobrego odbioru!

Pierwsza Notka Gościnna: New World of Darkness Song Challenge

Czyli tym razem niespodzianka przygotowana przez Jeremiego Bakę – stałego bywalca obozów organizowanych przez BT Orion oraz w wolnych chwilach oczywiście Mistrza Gry i Gracza.

New World of Darkness Song Challenge to cotygodniowe propozycje muzyczne pod wybrane systemy nWoDa lub konkretne sceny odzwierciedlające powyższy klimat.

“Day 1. New World of Darkness theme song

Motyw główny dla całego NWoD-a? Nawet nie określając miejsca, wiemy jakie najpewniej będą cechy wspólne z innymi lokacjami – więcej ubóstwa i przestępstw, niewielu ludzi o dobrym sercu, nocami puste ulice z przewalającymi się śmieciami, strach przed jutrem i negatywne emocje kotłujące się na każdym rogu przy brudnym świetle ulicznych lamp. I deszcz lub pył, co chwile przetaczają się ulicami…

Crash Original Motion Picture Soundtrack”, Mark Isham, “, utwór nr 06, No Such Things As Monsters



Takie wrażenie odniosłem słuchając
muzyki do Miasta Gniewu (polecam!) chociaż świat nie wygląda tam tak źle jak
opisałem, ludzkie charaktery tam są poddane ciężkiej próbie. Muzyka oddaje
dramat, który moim zdaniem jest powszechny w takim ‘mrocznym’ świecie.
Bezdomny, który znajduje przyjaciela po złotym strzale w zaułku. 
Mężczyzna w szpitalu widzi
otwierające się drzwi sali zabiegowej i chirurgów powoli wychodzących na korytarz. 

Myślę, że warto używać w sytuacjach
kiedy Bohaterom Graczy (BG) przytrafi się coś złego/ dowiedzą się o czymś
smutnym dla ich postaci. 

Crash Original Motion Picture Soundtrack, Mark Isham, utwór nr 08, Flames


Kolejnym ciekawym albumem, na jaki można
zwrócić uwagę poszukując takiego motywu głównego jest „Księga ocalenia”.
Wybrałem jeden:
The Book of Eli Original Motion Picture
Soundtrack, Atticus Ross,  utwór nr 08, Human


Nawet bez postapokalipsy nie jest to zły
wybór. Ładnie wpasowuje się do tła, szczególnie w takich miejscach jak favele
Sao Paulo, opuszczona farma na równinach Kansas czy puste zakątki Detroit. Monochromatyczne
opisy, cisza przed burzą i refleksje – takie mam skojarzenia z utworami z tej
płyty.
The Book of Eli Original Motion Picture
Soundtrack, Atticus Ross, utwór nr 02, The Outland”.


Jeremi – dzięki za propozycje !

Dobrego odbioru!

RPGowy Alfabet Muzyczny – E… połączony z Fantastyczną Sobotą w Centrum Kultury Rakowiec.

W poprzedni weekend (29.03) mieliśmy przyjemność animowania RPGowców w Centrum Kultury Rakowiec w Warszawie na imprezie “Fantastyczna Sobota”.

Władek “Włodi” Kasicki opowiedział o prostych sposobach na szybkie tworzenie scenariuszy do sesji. Uczestników może nie było dużo, ale za to chętnie przystąpili do warsztatów, które potem wspólnie poprowadziliśmy.

Z pięciu dowolnych słów w 10 min mieliśmy ułożyć pomysły na sesyjny scenariusz/prolog do przygody.
Efekty okazały się niezwykle ciekawe, inspirujące, a przede wszystkim zupełnie różne.

Słowa, które otrzymałam, szybko znalazły swoje należne miejsce we wprowadzeniu do jednostrzała, którego główną osią miałoby być przetrwanie w centrum handlowym pełnym zombie.

Banan, tunel, pająk, nakrętka i kij do golfa – no to jedziemy!

Zachodzące słońce. Ogromna pomarańczowa kula wznosząca się na tle pastelowego nieba nad olbrzymim centrum handlowym. Cisza, tańczące nad brudną ulicą drobinki kurzu przeplatały się ze spadającymi z drzew pożółkłymi liśćmi. Kilka motocykli ciasno ustawionych w rządku na parkingu przed wejściem tak jakby czekało na nienadchodzących właścicieli. Świszczący wiatr, wszędzie pustki.


Przerywane światło brzęczących żarówek ledwie rozjaśniało wnętrze wielkiego sklepu. Z brudnej plamy na suficie powoli spadały krople jasnożółtej cieczy. Nieprzyjemny metaliczny zapach unosił się w dusznym pomieszczeniu. 

Miarowe kapanie kropel stawało się coraz bardziej drażniące. W oddali na podłodze w długim rozwidlającym się korytarzu leżała ciemna postać. Żarówki mrowiły, niechybnie zwiastując swój bliski koniec. Stróżki brunatnej cieczy niespiesznie wypływały z leżącego na posadzce mężczyzny. Wnętrzności wystające z wybebeszonego żołądka tworzyły chaotyczną czerwoną mozaikę odznaczającą się na jasnych kafelkach. Rozerwane tunele w obu uszach wyraźnie wskazywały na ostry garnitur zębów, który bezlitośnie wbił się w ciało ofiary i poszarpał je niemalże na strzępy.


Głośne szczękanie zębów mężczyzny skulonego pod wybitą szybą witryny sklepu ze sprzętem golfowym akompaniowało mrowieniu żarówek. Barczysty motocyklista w skórzanej czarnej kamizelce przypominał teraz przeszytego strachem małego chłopca, który zgubił drogę do domu. Zaciskając pięści na kiju golfowym, rozglądał się nerwowo i bacznie obserwował pożarte ciało swego kompana. Ogromny pająk wytatuowany na prawym ramieniu lśnił od spływających strużek potu. 


Zgrzyt, głuchy dźwięk pękających żarówek. Ciemność. Światło. Z warzywniaka na rogu korytarza dochodziły hałasy tłuczonego szkła. Przekrzywiony szyld z żółtym bananem oberwał się od framugi, uderzając w połamane metalowe półki. Huk. Bite szkło. Zgrzyt. Cichy dźwięk toczącego się pośród leżących na podłodze owoców metalowego przedmiotu. Złota nakrętka powoli, niemalże tańcząc na białych kafelkach turlała się w stronę mężczyzny w kamizelce. Coraz wolniej, aż w końcu wirując kilka razy zatrzymała się z charakterystycznym brzdęknięciem. Ostatnia żarówka nie wytrzymała. Ciemność. Oni nadal są głodni…


Tak widzę scenę wprowadzającą lub jeden z głównych opisów wewnątrz centrum handlowego. Bohaterowie mogą tworzyć wspomniany wcześniej gang motocyklistów lub dotrzeć dopiero co do miasta i węszyć co się dzieje z tutejszą ludnością. Albo jeszcze inaczej… wedle uznania 🙂

Dobrego odbioru!

Epicki Alfabet – F

Final Fantasy pojawia się po raz trzeci, ale dopiero przy tej literce pojawia się utwór wprost z gry (poprzednio były dwa utwory z filmów animowanych). Zapewniam, że nie po raz ostatni.

Fulfilled Desire – Kazuhiko Toyama
Ta piękna kompozycja pochodzi z czwartej części Compilation of Final Fantasy VII. Publika kocha FF7, że Square Enix wycisnęło z siebie kilka dodatkowych tytułów w świecie tej doskonałej gierki. Warto jednak mieć świadomość, że większość tego niemal 10-minutowego geniuszu należy przypisać Nobuo Uematsu, bo Fulfilled Desire to kompilacja najlepszych brzmień FF7 z wyłączeniem Aerith Theme i One-Winged Angel. Dlatego nie dajcie się zwieść spokojnemu początkowi, przy 2:19 orkiestra pokazuje pazur. Przy 4:01 większość tru fanów pewnie rozpozna battle theme (reszta pewnie w okolicy 4:20). Ten utwór to chyba również najbardziej harmonijne połączenie gitary z orkiestrą symfoniczną jakie kojarzę. Szczególnie robi to wrażenie w okolicach – 7:19. Pyszności.

Flag Parade – John Williams
Wracamy do Gwiezdnych Wojen. Mam dużą słabość do tego utworu. Po pierwsze tylko tru-geekowi fani go poznają, przez co mogę go puszczać na sesji bez obawy, że komuś zaczną śmigać miecze świetlne w wyobraźni. Po drugie dowodzi, że w 1999 Williams wciąż potrafił wydobyć nowe brzmienia. Po trzecie – jak każda porządna kompozycja – im dalej, tym lepiej. Trudno było znaleźć ładną wersję, stąd zupełnie przypadkiem trafiła się taka z wideo z Final Fantasy X.

Forth Eorlingas – Howard Shore
Znowu miałem problem ze znalezieniem dobrej jakości, albo buczy, albo aranżacja jakaś dziwna… Dlatego wiecie – kupujcie oryginały epickich albumów. Forth Eorlingas zaczyna się standardowmi brzmieniami LOTRa, ale wszystko to prowadzi do niesłychanie pięknych dźwięków po 2:15.

Fredoom – James Horner
Miałem pewien dylemat też był z doborem utworu z Bravehearta. For The Love Of A Princess jest estetycznie debeściarskie, ale nie tak epickie jak kilka na innych. Ostatecznie postawiłem jednak pominąć takie genialne utwory jak Stirling, Gift of a Thistle, Making Plans i Legend Spreads na rzecz sztandarowego Freedom. Osobiście w domowym zaciszu lubię tego słuchać w kombosie z utworami z “More music from Braveheart“, gdzie można usłyszeć najbardziej kultowe teksty z końcówki (“The Prisoner wishes to say a Word”, “After the beheading…”, “You have bled with Wallace!…”, “Warrior Poets…”). No to posłuchajcie sobie i nie posiusiajcie się z wrażenia przy 6:05. 😉

Fire and Fury – D. Duke, G. Stafford, N. Acree & R. Brower
Nie pochwalam plagiatów. Ale na sesji liczy się efekt. Jeśli chcę lepszego efektu, zamiast po Arrival To Earth z Transformersów, sięgam po wersję ulepszoną – Fire and Fury.

Freedom Fighters – Two Steps From Hell
Two Steps From Hell. Co tu więcej napisać… Może, że trzymam kciuki, żebyście użyli tej muzyki do scen bardziej epickich niż te, które Freedom Fighters ilustrowało w zwiastunach Star Treka z 2009.

The Final Sword Battle – Kenji Kawai
Seven Swords oglądać nie trzeba. Ale posłuchać zdecydowanie warto. Kenji Kawai wyczarował trochę świetnych kompozycji, które przydały mi się nie tylko na sesjach Legendy Pięciu Kręgów. Choć tam pasuje jak ulał. Zarówno do epickich scen walki jak i do mrocznych sekwencji w Krainach Cienia (Woman From Yonder) czy chwil przepełnionych magią (Fire From Heaven / Mount Heaven Serenade).

Z wizytą na Pyrkonie 2014

Graj Muzyką dziękuje za Pyrkon 2014 !

W tym roku na Pyrkonie poprowadziliśmy warsztaty, na których bawiliśmy się w układanie scen pod najróżniejsze utwory muzyczne. Pomysłów i skojarzeń padało mnóstwo, a każde – rzekłabym – z innej bajki.

Pełna sala bystrych głów, kipiących od pomysłów i energii.

A oto pyszności, które udało nam się stworzyć, słuchając wybranych trzech kawałków:

Harry Gregson Williams – Heroics

To był numer na rozpęd, prosty, szybki, epicki i przyjemny. Większość zgodnie wybrała scenę pędzących na koniach szlachetnych, dostojnie wyglądających rycerzy opuszczających ogromny zamek na wzgórzu, którego wieże lśniły w pierwszych promieniach wschodzącego słońca.

Rozgrzaliśmy łebki, nabraliśmy energii i powstały kolejne cuda, tym razem bardziej różnorodne i skomplikowane.

Dido – Honestly Ok

Pod utwór Dido powstały trzy bardzo ciekawe sceny:
1. Mała śliczna dziewczynka z kucykami, siedząca w pachnącym zielonym ogródku. Obok niej leży blok rysunkowy i kredki. Delikatną pulchną rączką rysuje obrazki, które terapeuta zakwalifikowałby jako te “bardzo niepokojące”. Nagle widzimy ją z lotu ptaka, a dookoła budzą się do życia potworności, wyjęte prosto z rysunków dziewczynki… Wszystko oczywiście w słonecznej atmosferze kwitnącego ogrodu.

2. Jaskrawe kolory, zmieniające się gwałtownie pod wpływem makabrycznych, powykrzywianych postaci pojawiających się w tle. Dziwne halucynacje, stwory zdają się dostrzegać Ciebie i podążać w Twoim kierunku, ostrząc błyszczące narzędzia i obnażając ruiny zębów. Nagle plamy drażniących kolorów ustępują miejsca ciemności, która po chwili zmienia się w widok na ulicę. Kurier, znudzony monotonią pracy i życia zasnął za kierownicą, a jego wyobraźnia zaczęła płatać mu dziwne figle.. Pozostaje tylko pytanie, dlaczego samochód ciągle jechał prosto równym tempem, nie zbaczając z trasy?

3. Lata 60. Kobieta w ciemnym pokoju, pochylona nad deską do prasowania. Powoli przesuwa żelazkiem po rozciągniętej białej męskiej koszuli. Precyzyjnie, tak żeby nie ominąć żadnego zagięcia. Nie mogłaby, bo skończyłoby się tak jak zawsze. Przystawiła dłoń do rozgrzanego policzka, ocierając spływającą łzę. Sine miejsca, pozostawione po ciężkiej pięści męża nadal bolały. Patrzyła w okno, w strumienie spływających po szybie kropel deszczu. Wiedziała, że jest w klatce. 


Paul Leonard – Happy Pills
1. Cybernetyczna łąka pełna rozwijających się, pulsujących światłem kwiatów. Delikatne jaskrawe płatki miarowo rozkładały się jeden po drugim. 
2. Operacja na otwartym sercu. Krzątający się w popłochu po sali lekarze, a każda sekunda zwłoki to walka o życie. Nieustanne bicie serca, ale coraz słabsze i cichsze.
3. Night City i patrol policyjnej AVki, która okazuje się ostatnim bastionem poszukiwanego i pożądanego przez wszystkich ‘upadłych' jaskrawego błękitnego płynu, wprawiającego w ten najbardziej idealny stan… Jakie będą losy strzykawek pełnych tej tajemniczej substancji ?
Odpowiedzi na powyższe pytania znajdują się w waszej głowie! Dobrego odbioru!

Juno Reactor, Zamek Poznań, 2014

Wycieczka do Poznania pod znakiem koncertu Juno Reactor, czyli zespołu odpowiedzialnego za soundtracki do takich filmów jak: Matrix Reaktywacja i Matrix Rewolucje, Mortal Kombat czy Pewnego Razu w Meksyku: Desperado 2, okazała się doskonała, ale – o dziwo – wcale nie pod względem samego występu, który w moim odczuciu był przeciętny.

Formacja Juno Reactor powstała w Wielkiej Brytanii w 1990 roku. Od samego początku na jej czele stoi Ben Watkins, czyli niezawodny człowiek-orkiestra. Do współpracy w szeregach zespołu często zaprasza artystów z różnych stron świata o różnych preferencjach muzycznych. W ten sposób w Juno Reactor swoje pięć minut mieli m.in. Steve Stevens – gitarzysta Billy'ego Idola, Yasmin Levy czy afrykański zespół perkusyjny Amampondo (warci przesłuchania!). W Poznaniu, na scenie obok Bena Watkinsa pojawili się Mali Mazal – izraelska tancerka i perkusistka, hiszpański gitarzysta Amir Haddad oraz pochodząca z Indii wokalistka Maggie Hikri.

W swoich utworach Juno Reactor wykorzystują elementy muzyki elektronicznej, symfonicznej i instrumentalnej, łącząc je z psychodelicznym trancem, egzotycznymi wokalami i obecnością chóru. Muzyka etniczna, czyli tzw. world music jest przeplatana dźwiękami elektronicznymi. Juno Reactor są uważani za kluczowy zespół nurtu goa trance, który narodził się w latach 1980. w Indiach.

Na koncercie w Poznaniu zespół promował swoją ostatnią płytę – “The Golden Sun of the Great East”, wydaną w 2013 roku.

Sam koncert – zgodnie z założeniami – przybrał bardziej formę performanc'u niżeli występu muzycznego. I tak jak tancerki dały z siebie wszystko, muzycy zagrali świetne kawałki, tak nadal nie umiem powiedzieć, że koncert był nadzwyczajny. Osobiście, w porównaniu do efektu moje oczekiwania były wyraźnie zbyt wysokie. Kwestia gustu. Zdecydowanie ich utwory wolę słyszeć w słuchawkach. Ale jako muzyka pod sesje polecam pod każdym względem!

Poniżej kilka kawałków doskonałych pod Cyberpunka i futurystyczne klimaty!

Pistolero, z płyty Shango, 2000. Muszę przyznać, że bardzo fajnie wykonany na koncercie.

Insects, z płyty Shango, 2000.
Acid Moon, z płyty Transmissions, 1993.
Shark, z płyty Bible of Dreams, 1997.
A na deser utwór grupy perkusyjnej AmampondoKudu Junction. Fajnie siada pod klimaty afrykańskie/egzotyczne.
Dobrego odbioru!

Polecanka pod sesje… #Horror

Ostatnim zespołem, który warto polecić pod klimat grozy jest amerykańska grupa Midnight Syndicate. Jak sami o sobie mówią – robią muzykę, która trafia prosto w wyobraźnię, często zaznaczając, że są to projekty stricte przeznaczone do wykorzystania w RPGach. Ich utwory to mieszanka różnych instrumentów i efektów dźwiękowych, tworzących atmosferę rodem z horroru. Halloween, nawiedzone miejsca, opuszczone psychiatryki – zdecydowanie motyw przewodni grupy Midnight Syndicate 🙂

Na rynku muzycznym istnieją od 1997 roku, a inspirację czerpią przede wszystkim z Kinga Diamonda, Black Sabbath, Danny'ego Elfmana, czy wytwórni gotyckich filmów Hammer.

Przed Wami najlepszy (moim zdaniem) ekstrakt z płyt MS.

Utwór Haunted Nursery z płyty Born of the Night – drugiego krążka grupy wydanego w 1998 roku.

 

Utwór Prophecy z płyty Realm of Shadows, wydanej w 2000 roku.
Utwór Alternative Therapy – trzecia płyta Gates of Delirium, wydana w 2001 roku.
Utwór Spectral Masquerade z płyty Vampyre wydanej w 2002 roku.
Utwór Ride to Destiny z płyty Dungeons and Dragons, ścieżki dźwiękowej pod grę komputerową o tym samym tytule 🙂
Utwór Time Outside of Time oraz Family Secrets, z płyty The 13th Hour, wydanej w 2005 roku.

 

 

Tak jak w przypadku Kinga Diamonda, warto wpomnieć, że również okładki płyt Midnight Syndicate są doskonałe, jeśli chodzi o mroczne inspiracje. Polecam w nich pogrzebać :)Dobrego odbioru!

 

Epicki Alfabet – E

Tym razem aż dwa kawałki z Equilibrium, choć to naciągane, bo jeden jest ze zwiastuna. Nie przeciągam wstępu bo muzyki jest dużo. A nawet bardzo dużo bo jedną z pozycji wyjątkowo będzie cały album a nie jeden utwór.

Rhapsody – Epicus Furor / Emerald Sword
Dwa kawałki otwierające najlepszą płytę powermetalowej kapeli Rhapsody.
For the king for the land for the mountains
for the green valleys where dragons fly
for the glory the power to win the black lord
I will search for the emerald sword

Exalted One – X-Ray Dog
Zapowiedziany wcześniej utwór ze zwiastuna Equilibrium. Pomijając fakt, że bezapelacyjnie kopie dupala, to jestem doń przywiązany szczególnie. W jednej sesji SCRPG (która z niezrozumiałych dla mnie przyczyn uznawana jest za najlepszą) ukatrupiłem postać jednego z graczy wspierając się właśnie tym kawałkiem.

E.S. Posthumus – Ebla
Tak zwany soundtrack bez filmu. Unearthed to rewelacyjna płyta i polecam ją każdemu kto lubi takie klimaty.

Klaus Badelt – Evidence
Cały OST z Equilibrium jest świetny, mimo cichego i mrukliwego brzmienia. Wielokrotnie pełnił u mnie rolę tła w SCRPG i nie tylko.

Jo Blankenburg – Elysium
“Half an hour of pure epicness” to trafny opis. Przyznam, że nie wiem nic o wykonawcy ani historii tego albumu. Po prostu podsunął mi Internet w swej absolutnej mądrości. No to słucham go sobie, co mam robić?

Kopius Few – The Ever Under
Raz jeszcze muzyka trailerowa. Ten kawałek uświetnił zwiastun filmu Source Code.

Parodi Fair – The End Of The Beginning
Ostatni (dzisiaj) kawałek zwiastunowy. Tym razem z Ostatniego Samuraja. Po raz kolejny jestem przywiązany do kawałka, bo ten upatrzyłem sobie do mocno przygotowanej sceny, gdzie w mieczu bohatera budzi się duch jego dziadka (oczywiście mowa o L5K). Długo się rozkręca i jest cichy, ale dzięki temu fortepianowi który w trakcie się włącza i finałowym uderzeniom też kopie tyłek.

Jack Wall – The End Run
Fenomenalny, dramatyczy, emocjonujący, finałowy utwór z drugiego Mass Effecta. Jeśli potrzebujecie czegoś na ostatnie chwile epickiej przygody, to będzie jak znalazł. Jedyna wada – trzyminutowy czas trwania. Ale jest na to rozwiązanie – “The End Run” puszczamy w parze z “Suicide Mission”.

Polecanka pod sesje… #Horror

Idąc za ciosem, postanowiłam odgrzebać i polecić zespół – King Diamond. Co prawda, chłopaki grają ostry heavy metal, ale historie zawarte w tekstach najczęściej tworzą koncepcyjną całość, opowiadającą fikcyjną lub prawdziwą mroczną legendę albo zdradzającą jakiś przerażający sekret. Nawiązań do historii i mitów (np. okresu polowania na czarownice) znajdziemy tutaj naprawdę mnóstwo.

Założyciel grupy, wokalista King Diamond od początku kariery występuje podczas koncertów w charakterystycznym makijażu, tzw. “corpse paint”, co jeszcze bardziej dodaje enigmatycznego uroku granym utworom i podsyca ich ciężki klimat.

Na warsztat wezmę trzy moje ulubione płyty Diamonda, ale zdecydowanie zachęcam do przesłuchania i przeczytania (!!) innych. Są tego warte 🙂

Od razu trzeba również zaznaczyć, że utwory nie są tylko instrumentalne, co często może być problematyczne na sesji, ponieważ rozprasza graczy i/lub MG. Ostre brzmienie nie sprzyja także utrzymaniu klimatu na sesji, ale nie zmienia to jednak faktu, że w niektórych scenach da się ten mankament obrócić w duży atut, np. wykorzystując jedynie fragmenty.

Płyta Abigail jest pierwszym albumem grupy wydanym w 1987 roku. Historia przedstawiona w utworach rozgrywa się w XIX wieku w starym dworze rodu La Fey. Główną bohaterką staje się jeszcze nienarodzona dziewczynka o imieniu Abigail, która okazuje się potężnym demonem. Zniszczona 200 lat wcześniej Abigail, odradza się ponownie w łonie Miriam La Fey. Mimo usilnych starań powstrzymania porodu przez hrabiego Johnathana (męża Miriam) oraz Miriam, Abigail opętuje matkę, która zabija męża, a potem sama ginie, wydając na świat przeklęte potomstwo. Pomysł na sesję już jest, a teraz muzyka 🙂

King Diamond – Funeral

Kolejny album – Them – nagrany w 1988 roku wprowadza słuchaczy w historię chorej psychicznie Babci, która powraca po pobycie w szpitalu psychiatrycznym do posiadłości córki i wnuków. Od tej pory w domu zaczynają dziać się dziwne rzeczy – latają filiżanki, słychać dziwne dźwięki, dzieciom śnią się koszmary, a Babcia całą sytuację tylko podsyca. Opowiada wnukom, że posiadłość, w której mieszkają należy do złego ducha Amona, a podczas popołudniowej herbatki nacina rękę matki i wlewa jej krew do filiżanki. Szybko okazuje się, że Babcia jest opętana przez złe duchy, a jej rodzina ostatecznie kończy poćwiartowana lub przeniesiona do szpitala psychiatrycznego. Klątwa i Babcia nadal zamieszkują rezydencję..
King Diamond Out of the Asylum
King Diamond – Them
King Diamond – Coming Home
Trzeci krążek – The Eye – zdecydowanie mój faworyt, wydany w 1990 roku zabiera nas w czasy polowań na czarownice przez francuską inkwizycję i opowiada historię Jeanne Dibasson, wiedźmy oskarżonej o czary, która ostatecznie ginie na stosie. Bohaterowie wymienieni w utworach to postacie historyczne, które w tamtych czasach brały udział w opisanych wydarzeniach. Jedynym elementem fikcyjnym, wprowadzonym przez zespół jest wątek naszyjnika z okiem, który odkrywa młoda zakonnica Madeleine Bavent. Naszyjnik pozwala zobaczyć zdarzenia, których sam był przed laty świadkiem. Oczywiście nie jest to ani trochę bezpieczne..

King Diamond – Two Little Girls


 
King Diamond – Insanity
King Diamond – The Trial (chambre ardente)
wrzucam z zaznaczeniem, że jest to dość długi śpiewany kawałek, ale warto zwrócić uwagę, że jest napisany w formie przesłuchania – inkwizytor vs wiedźma. Muzyka ciężka, jednak totalnie trzyma klimat.
Oprócz tekstów i muzyki, klimat i inspiracje garściami można czerpać z okładek albumów Kinga Diamonda- naprawdę potrafią zrobić robotę.

Dobrego odbioru!



Polecanka pod Sesje… #Horror

Tym razem z innej beczki niż muzyka filmowa – garść zespołów muzycznych, na które warto zwrócić uwagę, przygotowując sesje w klimacie horror lub szukając inspiracji pod fajne scenki grozy.
Po pierwsze – szabrując internety w poszukiwaniu podkładu pod sesje grozy, nie wypada ominąć zespołu o wdzięcznej nazwie Nox Arcana, powstałego w 2003 roku i klasyfikowanego jako dark ambient lub dark wave. Teksty i klimat utworów inspirowane są głównie klasycznym i gotyckim horrorem w literaturze (wystarczy wspomnieć chociażby Howarda P. Lovecrafta, Raya Bradbury'ego, czy Edgara Allana Poe).
Zespół tworzy dwóch muzyków – Joseph Vargo oraz William Piotrowski. Poza działalnością w zespole, obaj zaangażowani są również w inne projekty. Vargo tworzy gotyckie okładki albumów, plakaty i obrazy. Piotrowski z kolei uczestniczył w pracach nad filmem Ghosts of Ohio, przedstawiającym historię Mary Ann Winkowski – Amerykańskiej medium (swoją drogą jest to całkiem ciekawa inspiracja na sesję;))
Warto też zaznaczyć, że komponując swoje utwory zespół czerpał mnóstwo z takich osobistości jak Hans Zimmer, Jerry Goldsmith, Wojciech Kilar czy Enya.
Utwory Nox Arcana w większości są instrumentalne, więc idealnie nadają się do wykorzystania na sesji.
Poniżej kilka moich ulubionych:

1. Labirynth of Dreams, z płyty Grimm Tales.

2. The Cask of Amontillado, z płyty Shadow of the Raven.

3. Temple of the Black Pharaoh, z płyty Necronomicon.

4. Masque of the Red Death, z płyty Shadow of Raven.

5. Lair of the Vampire, z płyty Transylvania.

Dobrego odbioru!