Rzut okiem: Dragon Age soundtrack


Przyznam szczerze, że nie mam weny ani nastroju na wygrzebywanie polecanki. Pomijając chorobę, z której właśnie wychodzę, jestem świeżo po zakończeniu „przygody” z grą Dragon Age: Przebudzenie, która jest strasznie słaba. Niedzielny wpis poświęcę więc kilku słowom o soundtracku do DA. Taka recenzja w wersji zubożonej.

Lubię, względnie, twórczość Inon Zura. Jak podaje Last.fm: „Skomponował muzykę m.in. do gier: Icewind Dale II, Baldur’s Gate II: Throne of Bhaal (nie mylić z samym BG2 – Aure), Fallout 3, Prince of Persia, Crysis, Warhammer 40,000: Dawn of War, Lineage II, Fallout Tactics”.

Jestem ciekaw, co sprawiło, że muzyka do DA jest tak marna.

Właściwie cały album (18 utworów, a tylko 36 minut!) został wypluty na jednym motywie. Zaletą albumu jest bardzo stabilny nastrój, dzięki czemu możemy sobie go puścić jako tło do k6 scen fantasy. Nastrój ten określić można jako nijaki. Niby coś się tam dzieje – to jakieś trąbki, to bębny (bo jak wojna, to wiadomo, muszą być bębny, choćby nie miały nic wspólnego z marszem), to smyczki, to jakaś śpiewająca laska śpiewająca glosolaliami (akurat śpiew bez słów bardzo cenię). Szkoda tylko, że muzyka niemal identyczna pojawia się 3k20 filmach i grach o tematyce bliskiej fantasy.

Po co o tym piszę? Gdyż sam bardzo często nawet, gdy nie sięgam po jakąś grę, sprawdzam, czy ma ciekawy soundtrack. Odpowiednia muzyka jest w stanie dać mi świetne tłu do rozmyślań lub snucia w wyobraźni fabuł i historii, o sesji nie wspominając.

Niezależnie od intencji – po muzykę do DA nie sięgajcie. Moim zdaniem nie warto.

Podobnie omińcie Przebudzenie. Dragon Age: Początek jest fajną grą, ale Przebudzenie to porażka.

(Obrazek to screen zrobiony w grze. Jak widać, fantastyka z założenia przeznaczona jest do rozwijania miłości do świata i chęci niesienia pomocy bliźnim.)

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz