Radość, płacz i Francja, czyli soundtrack z Amelii


Na ostatniej sesji Wolsunga (oczywiście na mechanice Savage Worlds) prowadzący posłał młodego, ambitnego gnoma oraz alfhejmską agentkę specjalną do Aquitanii, odpowiednika Francji. Do miejsce, które opisał jako „miasto artystów i sztuki”. Zakłócił jednak najważniejszą umowę dotyczącą muzyki na sesji i zamiast włączyć „muzykę, która odpowiada wszystkim uczestnikom sesji” włączył „soundtrack z animca, który ostatni mi się podobał”.

Nie mówię, że nie jest możliwe stworzenie klimatu steampunkowego Paryża przy pomocy losowych piosenkarek z Japonii. Po prostu nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Stąd przyszło mi na myśl, że jeżeli wyślę kiedyś graczy do Francji, to o ile nie będę prowadził sesji wojennej czy Cthulhu, na pewno użyję soundtracku z Amelii.

Yann Tiersen jest twórcą znanym, Amelię widział niemal każdy – w tym między innymi tkwi siła niemal godzinnej ścieżki dźwiękowej. Powiem szczerze, że nie wiem, czy harmoszki i cymbałki (?) są w jakikolwiek sposób powiązane z tradycyjną muzyką francuską. Właściwie o muzyce francuskiej nie wiem nic, jedynie tyle, że nie lubię francuskiego śpiewu. Jako jednak, że Amelia z Paryżem kojarzy się nierozerwalnie, za każdym razem, gdy słucham nielicznych utworów, które w tym filmie mi się podobały, myślami krążę po słonecznych, zadbanych ulicach wielkiego miasta, z rowerzystami i kształtnymi niczym plastikowy odlew drzewami.

W skład soundtracku wchodzi w gruncie rzeczy kilka podgrup:
– posiadające przodujący akordeon utwory, mocno kojarzące się ze słynnym „La Valse D'Amelie”. Prawie dwadzieścia pięć minut bardzo spójnej ścieżki w sam raz na tło restauracji, kawiarni, romansów, jednocześnie dynamiczne i radosne, charakterystyczne i uspokajające. Mocno sielankowy klimat;
– utwory, w których dominującą rolę pełnią pianino, skrzypce lub (w jednym przypadku) orkiestra. Wliczyć tu można arcysłynny i piękny „Comtine D'un Autre Ete L'apres Midi”, którego dziesiątki coverów znaleźć można na YT czy naprawdę dramatyczne „Sur le fil”. Muzyka melancholijna, spokojna, moim zdaniem najbardziej udana ze zbioru. Niespełna dwadzieścia minut idealnych do scen krążących wokół emocji przygnębiających, a nie dążących do gwałtownego przejścia w stronę Akcji;
– przyprawiające o ból zębów kawałki, których nie da się słuchać na poważnie, jednak jako muzyka przygody mogą mieć dobre zastosowanie. Dziecko grające „La Valse Des Monstres” czy „ La Redecouverte”, leniwie wyciekające z radia „Si Tu N'Etais Pas La” czy „Guilty”, wreszcie wprawiające w niesmak „La Dispute” wprowadzone na estetyce groteski jako tło do potyczki nieopodal ulicznych muzyków. Niemal kwadrans dziwacznych utworów, których bardzo nie lubię, ale nie sposób nie zauważyć ich potencjału.

Soundtrack na tyle charakterystyczny, że wręcz narzucający wizję przestrzeni i klimat. Spójny, łatwy do pogrupowania, napełniający pomysłami, obfitujący w filmowe skojarzenia. No i w końcu – po prostu przyjemna muzyka, wzbudzająca we mnie i w mych drżących od zimna dłoniach tęsknotę za wiosną.

Muzyka tła: 2/5 – o ile wyodrębnimy zawczasu główne kategorie, możemy pierwszą z nich puścić jako urozmaicenie sesji radosnych, lekkich, drugą – jako dopełnienie muzyki melancholijnej. Nie jest to najlepszy wybór, nie starcza też na długo, niemniej jest to nie najgorszy przerywnik;
Muzyka obszaru: 4/5 – uzupełniamy w idealny sposób składanki „kawiarnia, restauracja, artysta, radość, Francja, miasto, wiosna”, ale też „melancholia, przygnębienie, napięcie, koncert pianisty”. Świetny materiał do dołączenia do już istniejących składanek, chociaż raczej kiepski fundament, punkt wyjścia ;
Muzyka przygody: 4/5 – muzyka, która sama daje pomysły na sceny. „Sur le fil” jako tło do tragedii rozgrywającej się na francuskiej scenie? Grajkowie spotkani na nowoczesnym jarmarku? Tło do NPCów? Znajdziemy tu wiele inspiracji;
Muzyka drużyny: Tak.

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Want to join the discussion?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz